Napad na prezesa "Odry" (aktl.)

Napad na prezesa "Odry" (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kilku stoczniowców i kilka pracownic Zakładów Przemysłu Odzieżowego "Odra" napadło na prezesa tej firmy w jego gabinecie. Policja zatrzymuje winnych. Stoczniowcy, choć "ubolewają" z powodu incydentu - ale grożą strajkiem. Twierdzą też, że pobity przez nich człowiek jest "współwinny".
Porwali na nim ubranie. Stoczniowców wezwały włókniarki. Chciały, by w ramach solidarnościowego protestu pomogli im w odzyskaniu niewypłaconych wypłat.
W ten sposób zakończyła się w środę w Szczecinie demonstracja stoczniowców, którzy manifestowali solidarność ze szwaczkami zatrudnionymi w "Odrze". Firma ta od pół roku zalega z wypłatami.
Podczas środowego wiecu w stoczni wystąpiła przedstawicielka Komitetu Protestacyjnego "Odry", która zaapelowała do kilku tysięcy stoczniowców o poparcia dla pracowników jej zakładu. "Prezes uniemożliwia nam kontakt z mediami. Od pół roku nie  dostajemy wynagrodzeń" - powiedziała.
Stoczniowcy postanowili zorganizować przemarsz ulicami Szczecina przed budynek zakładów. Nieśli ze sobą flagę narodową i flagę stoczni, a kiedy zbliżali się do siedziby firmy, zaczęli skandować: "Już idziemy po złodzieja!". Na miejscu przed budynkiem czekały na idących pracownice "Odry", które powitały ich oklaskami.
Stoczniowcy obrzucili budynek jajkami, a następnie kilku z nich wraz z kilkoma kobietami z "Odry" wtargnęło do gabinetu prezesa zakładów Henryka Walusia. Jeden ze stoczniowców usiłował zmusić Walusia do wyjścia przed zakład do oczekującego tłumu. Używał przy tym wulgarnych słów wyzywając prezesa, szarpał go też za ubranie.
Waluś bronił się przed wyjściem, tłumacząc, że we wtorek spotkał się z załogą "Odry". Poinformował o nawiązaniu współpracy z nowym kontrahentem, który miał się zobowiązać do cotygodniowego wpłacania pieniędzy na konto "Odry" za otrzymywany towar. Prezes powiedział też, że zaproponował pracowniczkom nowe zasady wynagradzania. Miałyby one przejść na umowy zlecenie i otrzymywać wypłatę o 40 procent niższą od dotychczasowej.
Pracownice obecne w gabinecie zaczęły krzyczeć: "My szyjemy, a  nie mamy pieniędzy!". Wtedy jeden ze stoczniowców wprowadził do  pomieszczenia taczkę i zaczął szarpać Walusia usiłując wsadzić go  do taczki. Prezes krzyczał, że składa rezygnację ze stanowiska. Mimo tej deklaracji stoczniowcy nadal usiłowali wywieźć go na taczce z gabinetu. Doszło do kolejnej szarpaniny, podczas której zdarto z Walusia marynarkę i koszulę.
Półnagiego prezesa wywleczono przed budynek i tam szarpano go i  obrzucono jajkami. Mimo że Waluś wzywał na pomoc policję, ta nie interweniowała, chociaż policjanci, którzy zabezpieczali przemarsz stoczniowców przez miasto, byli przed budynkiem "Odry".
Walusiowi udało się wyrwać z tłumu i schronić wewnątrz budynku. Wtedy stoczniowcy rozeszli się. Po kilkudziesięciu minutach pod "Odrę" podjechała karetka pogotowia ratunkowego, do której Waluś zszedł o własnych siłach.
Przewodnicząca "Solidarności '80" w "Odrze" Krystyna Szypuła, proszona o komentarz do wydarzeń, powiedziała: "Stało się jak się stało".
Poinformowała, że pracownicy "Odry" nie otrzymują regularnych wynagrodzeń od pół roku. "W lipcu otrzymaliśmy jedynie 250 zł za kwiecień" - dodała.
Zakłady Przemysłu Odzieżowego "Odra" zajmują się szyciem odzieży. Swego czasu powstawały w tej firmie popularne spodnie naśladujące jeansy. Obecnie przy produkcji pracuje tam około 100 osób.

P.o. rzecznika Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie starszy sierżant Robert Sekret tłumaczył nieudolność policjantów. Aby "nie rozjuszać" stoczniowców widokiem umundurowanych policjantów, do  akcji zostali skierowani funkcjonariusze operacyjni w cywilnych ubraniach - mówił.
"Ponieważ z twarzy byli nieznani stoczniowcom, ci nie dopuścili ich przed wejście do budynku +Odry+. Wtedy zdecydowano, że do  akcji wkroczą jednak umundurowani funkcjonariusze. W tym czasie prezes zdążył już ukryć się w budynku" - powiedział Sekret.
Według oficera dyżurnego Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie, policjanci przesłuchują świadków zdarzenia i zabezpieczają na  miejscu materiał dowodowy.
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie Anna Gawłowska- Rynkiewicz poinformowała, że prokuratura czeka na materiały policyjne. "Na ich podstawie, a także zdjęć robionych przez fotoreporterów, policja może ewentualnie wszcząć dochodzenie pod  nadzorem prokuratora" - powiedziała.
"Minister Janik oczekuje jeszcze dziś od Komendanta Głównego Policji raportu o zawieszeniu w obowiązkach służbowych wszystkich funkcjonariuszy, którzy podejmując decyzję o nieinterweniowaniu na  miejscu zdarzenia, nie dopełnili obowiązków służbowych. Minister polecił też Komendantowi Głównemu Policji natychmiastowe wysłanie na miejsce oficerów Komendy Głównej, którzy mają przeprowadzić postępowanie wyjaśniające. Raportu z ich działalności minister także zażądał w trybie natychmiastowym" - oświadczyła rzeczniczka MSWiA, Alicja Hytrek.
Szczecińska policja zatrzymała kolejne trzy osoby, które uczestniczyły w poturbowaniu prezesa tamtejszych Zakładów Przemysłu Odzieżowego "Odra".
Zatrzymani to: 41-letni Wiesław K., 42-letni Krzysztof P. i 46- letni Zbigniew W. Wszyscy mieszkają w Szczecinie i są pracownikami Stoczni Szczecińskiej - poinformowała komisarz Anna Kurowska z  biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.
W środę policja zatrzymała 57-letniego Zbigniewa W., któremu prokuratura postawiła zarzut udziału w bójce, narażającej osobę bitą na niebezpieczeństwo utraty życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi za to do trzech lat więzienia. Dwaj inni stoczniowcy, w tym przewodniczący Komitetu Protestacyjnego Pracowników Stoczni Szczecińskiej Janusz Gajek, zostali po  zatrzymaniu i przesłuchaniu w charakterze świadków zwolnieni.
Wszczęcie formalnego śledztwa nakazał w środę minister sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk szczecińskiej prokuraturze, która rozpoczęła postępowanie sprawdzające zajść w Szczecinie, gdzie stoczniowcy poturbowali prezesa ZPO "Odra". Jednocześnie wydał Prokuratorowi Krajowemu polecenie objęcia tego śledztwa osobistym nadzorem.
Szczecińscy stoczniowcy chcą bronić policjantów, którzy nie interweniowali w obronie bitego przez stoczniowców prezesa Zakładów Przemysłu Odzieżowego "Odra". Ciekawe, czy tą samą metodą, jaką "bronili" pracownice "Odry"? Zamierzają też od poniedziałku przerwać produkcję w Stoczni Szczecińskiej Nowej.
Komitet Protestacyjny Pracowników Stoczni Szczecińskiej wyraził przy tym ubolewanie z powodu zajść.
Rzecznik Komitetu Roman Pniewski uznał, że incydent był wybuchem społecznego niezadowolenia. "Bieda i głód zmuszają ludzi do  radykalnych zachowań. Przestępcza polityka prowadzona w naszych zakładach pracy degraduje środowiska pracownicze, w których rozpadają się rodziny, a ludzie popełniają samobójstwa" -  powiedział.
Jednocześnie stoczniowcy twierdzą jednak, że "bezsporną współodpowiedzialność" za incydent ponosi prezes "Odry" Henryk Waluś.

nat, les, pap
Czytaj też: Kara za bezczynność ws "Odry"