– Polska musi pozostać fundamentem stabilności regionu. Powinniśmy się obawiać ekspansywnych, agresywnych państw, o czym mogliśmy się przekonać w ciągu ostatnich dni – stwierdziła w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Georgette Mosbacher.
Ambasador USA stwierdziła, że „Polska ma fundamentalne, strategiczne znaczenie dla bezpieczeństwa tego regionu”. – A ponieważ jesteśmy w NATO, silna Polska to także bezpieczniejsze Stany Zjednoczone – przyznała. Ponadto, zdaniem Mosbacher „Polska jest swego rodzaju bastionem przed rosyjską agresją”.
Mosbacher o liście do premiera Morawieckiego
Amerykańska dyplomatka zdradziła również, jak zareagowała na falę krytyki jaka spadła na nią, po ujawnieniu listu wysłanego do premiera Mateusza Morawieckiego. – Skłamałabym mówiąc, że mi się to podobało. Niektóre z tych komentarzy naprawdę bolały. Ale czy osłabiły? Nie. Wierzę w swoje wartości, wierzę w mandat, które dał mi prezydent – przekonywała. – Czy ja wyglądam na osobę, która lubi, kiedy ludzie wygadują o niej okropne rzeczy? Nie mam cienkiej skóry. Siedzę w polityce nie od dzisiaj – dodała.
List ambasador Georgette Mosbacher
We wtorek 27 listopada za pośrednictwem Twittera dziennikarze „DGP” i RMF FM pokazali list, który ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce miała przesłać 19 listopada do premiera Morawieckiego. We wspomnianym liście amerykańska dyplomatka wyraża „zdumienie” faktem, że minister Joachim Brudziński oraz inni posłowie PiS oskarżają stację TVN o sfingowanie spotkania polskich neonazistów. Przyznaje, że zaskakuje ją rządowe zainteresowanie motywami dziennikarzy. Podkreśliła, że ważne jest dla niej wspólne wspieranie przez Polskę i USA wolności mediów i wolności słowa. Wyraziła nadzieję, iż członkowie rządu powstrzymają się od atakowania niezależnych dziennikarzy.
W liście ambasador Mosbacher pojawiły się niedociągnięcia dotyczące takich kwestii jak nazwisko premiera czy ministra. Wątpliwości budziła też forma, w jakiej autorka listu zwraca się do swoich adresatów („minister Morawiecki”, „minister of interior”). – Byłoby nieprofesjonalne z mojej strony komentować dyplomatyczną korespondencję. Wyjdę jednak nieco z mojej roli i powiem wprost. Jest to nietypowa sytuacja dlatego, że nastąpił wyciek listu do mediów. Jednak wbrew zaleceniom moich doradców powiem tak: „Nie ma wytłumaczenia dla moich literówek. Pisownia jest chaotyczna, jestem tym zażenowana. Nie da się tego bronić. Jestem tym zawstydzona i nie mogę tego wyrazić bardziej wprost niż teraz. W końcu to moja odpowiedzialność” – stwierdziła.
Czytaj też:
Mosbacher zabiera głos w sprawie listu do premiera. „Jestem tym zawstydzona”