„Radar”, nowa płyta Fisz Emade Tworzywa, jest wyznaniem dojrzałego człowieka, który po czterdziestce dokonuje rozrachunku z własnymi wartościami, zastanawia się, co jest dla niego ważne i odkrywa, jak bardzo zmieniły się jego priorytety. Ale również po raz pierwszy Fisz poświęca w swoich tekstach tak dużo miejsca polityce.
W wywiadzie dla „Wprost” tłumaczy: – Ona puka do drzwi i wchodzi do domu niezapraszana. A czasami wdziera się do niego z butami. Nie tylko przez reformę szkolnictwa. Nawet w czasie zwyczajnych wypadów z rodziną za miasto. Uwielbiam te eskapady, Polska kryje piękną dziką naturę. Odkrywamy ją na Roztoczu czy w Bieszczadach, a nagle pojawiają się panowie, którzy biegają ze strzelbami za dzikami albo wycinają drzewa. Dzieci dają inny punkt widzenia. Sprawiają, że człowiek zadaje sobie pytanie, w jakim świecie będą żyły. Niezależnie, czy widzi aktualną sytuację jako ideową wojnę czy jako starcie dwóch obozów, zaczyna myśleć, że może zasługujemy na trochę mądrzejszą politykę. Zastanawiać się, czy w czasach niezdrowego, choć skutecznego, łapania wyborcy, są w niej jeszcze pytania, jak moglibyśmy się porozumieć i jaką chcemy zbudować rzeczywistość.
Muzyk porównuje współczesną politykę, do tej, którą obserwował jako nastolatek, w latach 90: – Chociaż szliśmy po zatartych śladach potykając się po drodze, zachowywaliśmy wspólną myśl przewodnią. Wiedzieliśmy, że żegnamy szary, smutny PRL, z jego donosami, trzymaniem paszportów pod dywanem i kompleksami. Że spoglądamy w stronę Europy, wychodzimy w świat, stajemy się coraz bardziej otwarci. A dzisiaj? Nawet znajomi muzycy, którzy nie śledzą na okrągło wiadomości, mają poczucie, że ktoś stosuje dość nachalnie metodę „nogą w drzwiach”. Sączy do ucha przekonanie, że ostatnie dekady były błędem i wypaczeniem. I ja – człowiek, który zawsze wierzył w ewolucję nie rewolucję, jedną nogą zdążył stanąć w dawnym ustroju, ale w dorosłe życie wchodził już w nowej Polsce – słyszę nawoływania do przewrotu. Tyle, że tym razem, mam wrażanie, nie tyle konserwatywnego, co miejscami wręcz brunatnego.
Fisz wspomina także, z punktu widzenia chłopaka wychowanego na jednym z podwórek warszawskiego Ursynowa, rodzenie się neofaszystowskiego radykalizmu, kiedy na murach zaczęły pojawiać się swastyki i przekreślone gwiazdy Dawida. – W czasach szkoły średniej skinheadzi pozapisywali się do pierwszych bojówek narodowców KPN-u. Jeszcze do końca nie zerwali z koszul swastyk, ale uzupełniali je o biało-czerwone przepaski. Ciągle jednak byli marginesem. Dzisiaj nie widuję na ulicach łysych facetów z flekami. Są za to ONR-owcy z zielonymi falangami. Co jest dla mnie zaskakujące, mainstreamowa polityka próbuje kokietować te środowiska. Rodzą się nastroje pozostające w kontrze do świata, który przywitałem z takim entuzjazmem – mówi.
Czytaj też:
Moja muzyka rośnie ze mną
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
