Prezydent powołał nowego prezesa Izby Karnej SN. Sędzią jest tam dopiero od roku

Prezydent powołał nowego prezesa Izby Karnej SN. Sędzią jest tam dopiero od roku

Sąd Najwyższy
Sąd Najwyższy Źródło:Pixabay
Onet i DGP niezależnie od siebie ustaliły, że prezesem Izby Karnej Sądu Najwyższego zostanie Zbigniew Kapiński. Prawnicy sprzeciwiający się zmianom w sądownictwie zaliczają go do grona tzw. nowych sędziów, czy też „neosędziów”.

Sędzia Zbigniew Kapiński zastąpi Michała Laskowskiego na stanowisku prezesa Izby Karnej Sądu Najwyższego. Po Izbie Cywilnej to kolejna tego typu zmiana w SN, gdy na kierownicze stanowisko trafia jeden z tzw. neosędziów, czyli osób wskazanych przez politycznie wybieraną Krajową Izbę Sądownictwa.

Do wyboru prezydentowi Dudzie przedstawiono dotychczasowego prezesa izby Michała Laskowskiego, Kazimierza Klugewicza i wybranego ostatecznie Zbigniewa Kapińskiego. Sędziowie liczyli na nominację Laskowskiego. Uzbierał on aż 13 ich głosów, Kapiński zdobył 9, a Klugiewicz 8.

Kapińskiego do Sądu Najwyższego powołano dopiero w czerwcu 2022 roku, przez co zaliczany jest do grona „neosędziów”. To grupa, która rekomendowana została do SN przez obecną Krajową Radę Sądownictwa, nazywaną „neo-KRS”.

Spór o sędziów z „neo-KRS”. Historia zmian

Konflikt o sędziów sięga zmian wprowadzonych przez Zjednoczoną Prawicę w funkcjonowaniu Krajowej Rady Sądownictwa, nazywanej po ich wdrożeniu też „neo-KRS”. Według części przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości przez powołanie „neo-KRS” sędziowie stracili wpływ na powoływanie nowych sędziów, a te uprawnienia przekierowano do polityków (to wybiera 15 członków KRS). Krytycznie o nowelizacji prawa wypowiadała się m.in. Komisja Wenecka.

Powstały więc – w ocenie niektórych – dwa rodzaje sędziów: powoływani przez „starą KRS” i „nową”. Nadania tych drugich mają być niekonstytucyjne, więc każdy, który dostał rekomendację KRS po styczniu 2018 roku (wtedy nowela weszła w życie), jest nieuznawany przez część środowiska. Sędziowie z powołania z „neo-KRS” trafili jednak do Sądu Najwyższego, a chaos w wymiarze sprawiedliwości jeszcze bardziej się pogłębił. Trybunał Konstytucyjny orzekł co prawda, że przepisy dotyczące wyboru sędziów przez „neo KRS” są zgodne z Konstytucją, ale Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego uznała, że nowa KRS nie spełnia wymogów niezależności.

Później, na początku roku 2020, Sąd Najwyższy w składzie trzech izb wydał uchwałę, w której stwierdził: „Nienależyta obsada sądu występuje wtedy, gdy w składzie sądu bierze udział osoba wyłoniona na sędziego przez Krajową Radę Sądownictwa ukształtowaną w trybie określonym przepisami ustawy z dnia 8 grudnia 2017 roku o zmianie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz niektórych innych ustaw w obecnym składzie”.

W skrócie: Sąd Najwyższy otworzył furtkę, by podważać wyroki gdy wydawały je składy sędziowskie, w których był choć jeden nominat z „neo KRS”. W odpowiedzi do Trybunału Konstytucyjnego trafił wniosek marszałek Elżbiety Witek o zbadanie rzekomego sporu kompetencyjnego między prezydentem a Sądem Najwyższym. TK uznał, że powoływanie sędziego to wyłączna kompetencja prezydenta. – W polskim porządku prawnym nie ma żadnych przepisów, które powierzałyby SN kompetencje w przedmiocie oceny skuteczności powołania sędziego (...) i określenia warunków skuteczności powołania sędziego przez prezydenta – oceniała wówczas sędzia TK .

Uchwała SN zapadała jeszcze w czasie, gdy Sądem Najwyższym kierowała prof. Małgorzata Gersdorf. Obecnie problemami w SN zajmuje się jej następczyni, Małgorzata Manowska.

Czytaj też:
Niekorzystny dla Polski wyrok Trybunału w Strasburgu. „Naruszono konwencję”
Czytaj też:
Sejm zdecydował o dalszych losach ustawy o SN. Są wyniki głosowania