W środę 10 września magazyn „The Atlantic” opublikował fragmenty nowej książki Kamali Harris, byłej kandydatki Demokratów na prezydenta. Dowiadujemy się z nich, że wiceprezydent USA przy Joe Bidenie wciąż nie może się pogodzić z przegraną kampanią i oddaniem władzy w ręce Donalda Trumpa.
Kamala Harris wraca do przegranej kampanii
„To decyzja Joe i Jill. Wszyscy powtarzaliśmy to jak mantrę, jakbyśmy byli zahipnotyzowani. Czy to była łaska czy lekkomyślność? Z perspektywy czasu myślę, że to była lekkomyślność” – pisała Harris w książce. Podkreślała przy tym, że sama czuła się zepchnięta na margines.
Kamala Harris stwierdziła, że jako wiceprezydent była w najgorszej sytuacji, ponieważ to na nią spadło przekazanie Joe Bidenowi informacji o konieczności jego rezygnacji z wyścigu prezydenckiego.
„Wiedziałam, że mógł odebrać to jako wyjątkowo egoistyczne, gdybym odradzała mu start. Odebrałby to jako bezczelną ambicję, być może jako toksyczną nielojalność, nawet jeśli moje jedyne przesłanie brzmiałoby: pozwól wygrać temu drugiemu” – podkreślała.
Kamala Harris o Joe Bidenie i jego zdrowiu
Jak zaznaczała, kwestia startu 81-letniego Joe Bidena w wyborach prezydenckich powinna być czymś więcej niż osobistą decyzją. „Stawka była po prostu zbyt wysoka. To nie był wybór, który powinien być pozostawiony ego, ambicjom jednostki” – przekonywała.
Nie zgodziła się z zarzutami Republikanów, że istniała zmowa milczenia w sprawie stanu zdrowia prezydenta. Zapewniała, że jest to „inteligentny facet z wieloletnim doświadczeniem”. Przyznała jednak, że w wieku 81 Joe Biden był już zmęczony, co na zewnątrz widoczne było w różnego rodzaju potknięciach: zarówno fizycznych, jak i słownych.
Harris wyraziła też poczucie osamotnienia w walce wyborczej. Stwierdzała, że nikt z Białego Domu nie pomógł jej w odpieraniu krytycznej narracji Republikanów, obarczających jej za problemy z nielegalną migracją. Zapamiętała też Joe Bidenowi, że w jednym z przemówień wspomniał o niej dopiero po 9 minutach.
Czytaj też:
Izrael uderza w Hamas, Trump grozi sankcjami. Ropa w góręCzytaj też:
Charlie Kirk nie żyje. Zamach na aktywistę związanego z Trumpem
