Putin na miejscu katastrofy w elektrowni

Putin na miejscu katastrofy w elektrowni

Dodano:   /  Zmieniono: 
Premier Rosji Władimir Putin przyjechał do Sajańsko-Szuszeńskiej Elektrowni Wodnej na Syberii, gdzie doszło do największej katastrofy w historii rosyjskiej hydroenergetyki. Zginęło w niej 26 ludzi, a 46 uważa się za zaginionych.

Putin uznał za konieczne objęcie wypłatą odszkodowań także rodziny tych, którzy są uważani za zaginionych. Koncern RusHydro, do którego należy elektrownia, postanowił wypłacić po 1 mln rubli (ok. 92 tys. złotych) rodzinom zabitych.

"Widzimy i wiemy, co się stało, i nie należy udawać, że ktoś tego nie  rozumie" - powiedział premier Rosji. Kompania RusHydro powinna, zdaniem Putina, objąć wypłatą odszkodowań także rodziny tych, którzy przepadli bez wieści.

Dodał, że regionalne władze powinny podjąć dodatkowe działania w celu pomocy rodzinom ludzi, którzy zginęli i ucierpieli w katastrofie. Zasugerował rozpatrzenie kwestii opłaty ze środków budżetowych kształcenia dzieci z rodzin, które ucierpiały.

Ponad 1 000 ratowników wciąż pracuje na miejscu katastrofy, do której doszło w poniedziałek nad ranem. Nadzieje na uratowanie kogokolwiek są nikłe.

Nadal nie wiadomo, co było przyczyną wypadku. Minister ds. sytuacji nadzwyczajnych Siergiej Szojgu utrzymuje niezmiennie, że było nią tzw. hydrouderzenie, czyli gwałtowny wzrost ciśnienia w jednym z kanałów, którymi woda spada na turbiny.

Eksperci nie wykluczają, że praprzyczyną katastrofy była jednak awaria jednej z turbin. Te pracujące w Sajańsko-Szuszeńskiej Elektrowni Wodnej mają już ponad 30 lat - zostały zainstalowane w 1978 i 1979 roku.

Putin powiedział w czwartek, że wypadek wyjawił potrzebę modernizacji starzejącej się rosyjskiej infrastruktury. Podkreślił konieczność przestrzegania standardów bezpieczeństwa pracy w  przemyśle i, jak to wyraził, "podniesienia dyscypliny technologicznej w  przemyśle i innych dziedzinach gospodarki".

ND, PAP