Komisje żartów poselskich

Komisje żartów poselskich

Dodano:   /  Zmieniono: 
Chyba nikt nie ma krótszej pamięci niż posłowie. Można dość śmiało napisać, że pamięć posłów jest ograniczona z jednej strony ich immunitetem, z drugiej strony... poleceniami szefów partii lub klubów poselskich. Zresztą komentarze dziennikarzy i publicystów opisujących działania specjalnych komisji sejmowych skażone są podobnym brakiem pamięci długoterminowej. Jeszcze jeżeli do tego dodamy teorię mitu – będziemy mieli komplet.
Ten mit to to, że pierwsza komisja śledcza, ta do wyjaśnienia sprawy korupcji Lwa Rywina, jest wzorcem bezstronności i najlepszą wizytówką polskiego parlamentaryzmu. Nic bardziej błędnego. Jest oczywiście prawdą, że prace tej komisji dokonały przełomu politycznego, odsuwając w 2005 roku Sojusz Lewicy Demokratycznej od władzy. Ale w sferze uzyskania prawdy obiektywnej, nie mówiąc o zagadnieniach usprawnienia państwa, prawa i prawodawstwa, komisja rywinowska była wielką porażką. Państwa, polskiego parlamentaryzmu i kultury politycznej. Już samo przyjęcie przez Sejm tak zwanego raportu Ziobry, jako materiału reprezentatywnego dla komisji, było końcem obiektywizmu komisji. Zostało to później potwierdzone wyrokami sądowymi, które oczyściły i posłów SLD i urzędników administracji z zarzutów karnych. Nie odkryto ani korupcji wśród urzędników państwowych, ani mitycznej „grupy trzymającej władzę" i media. Tryumfatorem, pomimo straty władzy, został Leszek Miller i jego asystentka, Aleksandra Jakubowska.

Potem było tylko gorzej. Każda następna komisja obnażała już tylko większą degrengoladę polityków, procedur sejmowych i prawa, rozumianego jako procedury wyjaśnienia spraw wątpliwych. Obnażała bezsens procedowania komisji i jej realny wpływ na wyjaśnienie spraw wątpliwych i afer. Poza tym błysk świateł kamer i interesy polityczne poszczególnych partii politycznych i polityków prowadziły do gier i gierek w myśl indywidualnych interesów.
Powołanie komisji ds. wyjaśnienia okoliczności śmierci byłej posłanki SLD Barbary Blidy było blokowane przez PiS do czasu rozwiązania Sejmu, w którym ta partia miała większość. Politycy PiS, z Jarosławem Kaczyńskim i Zbigniewem Ziobro na czele, robili wszystko, aby komisja nie powstała. Jeżeli dodamy do tego skomplikowane procedury prawne, które zakładają ograniczony dostęp do informacji prokuratorskich i służb specjalnych, daje nam to obraz bezwładu, niemocy i de facto bezsensu działania tych instytucji. Z roku na rok, z komisji na komisję, ich praca jest coraz mniej efektywna i coraz mnie efektowna dla mediów.

Procedury prawne dają siłom rządzącym możliwość manipulowania pracami komisji. I partie, każda w imię własnego interesu, korzyści politycznych, sondażowych, korzystają z tego bez żenady, nawet specjalnie się z tym nie kryjąc. I tak jak poseł Szrama i posłanka Kempa wykorzystywali narzędzie prawne i kamery dla swoich celów, osłabiając i próbując paraliżować pracę komisji ds. Barbary Blidy, tak teraz posłowie Platformy Obywatelskiej, z szefem komisji hazardowej Mirosławem Sekułą, nie licząc się już zupełnie z kulturą polityczną i obyczajem, robią wszystko, aby sparaliżować i wprowadzi prace zespołu na boczny tor. Ponieważ prace komisji mają za zadnie nie wyjaśnienie sprawy afery hazardowej, roli w niej Zbigniewa Chlebowskiego, Mirosława Drzewieckiego, być może też samego premiera Donalda Tuska, lecz zdobycie swoistej przewagi konkurencyjnej, politycznej. Działania posłów blokujących pracę komisji (wszystkich posłów, nie tylko PO) to tylko gra polityczna. I jak słusznie zauważył dziś w porannej audycji w radio TOK FM red. Michał Karnowski, koszty wizerunkowe, jakie ponosi Platforma Obywatelska w wyniku obstrukcji prac komisji są niczym w porównaniu z tym, jakie by poniosła, gdyby jej procedowanie prowadzone było literalnie zgodnie z odkrytymi już faktami afery...

Ale przecież nie mamy się co czarować. Delegowanie do prac komisji Beaty Kempy i Zbigniewa Wassermanna to nie była działalność podyktowana li tylko chęcią wyjaśnienia kulis afery, ale głównie po to, aby podgryźć PO i jej potencjalnego kandydata na prezydenta, Donalda Tuska.

I tak mamy lustrzaną sytuację z roku 2007; Wtedy interes PiS polegał na tym, aby rozpoczęcie prac komisji w sprawie Barbary Blidy odsunąć w czasie, teraz natomiast mamy sytuację, kiedy paraliżuje się komisję hazardową.

Tylko że nie jest to już psucie działalności politycznej, obyczaju politycznego, nawet demokracji. To jest psucie państwa, bo jeżeli jego najważniejsi, najpoważniejsi przedstawiciele, posłowie RP, godzą się na takie postępowanie w myśl interesów własnych i swoich partii, to z państwem jest bardzo źle.