Przychodzi Gates do Gutenberga

Przychodzi Gates do Gutenberga

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gazety lub czasopisma? Dziś wybór nie jest już taki prosty.
„Bardziej boję się trzech gazet niż trzech tysięcy bagnetów" – powiedział pewien niewielki, a jakże znaczący człowiek w historii. Wydaje się, że obecnie to prasa przeżywa swoje Waterloo. Czy współczesny Napoleon miałby się czego obawiać? Czy biała płachta nie zamieniła się już w białą flagę? Czy ostrza gazet zamieniono już na internetową broń masowego rażenia? Wyścig zbrojeń trwa.

Po jednej stronie najeżona elektroniką armia iPadów, gigabajty e-papieru i wszechobecna Sieć. A po drugiej? Prostolinijny edytor tekstów, szelest kartek, zapach farby drukarskiej, kawa, papierosy, wieczny pośpiech i tony długopisów. I tysiące lat tradycji. Pewnie, że łatwiej zapamiętać prekursorski adres www.info.cern.ch niż debiutujące w X wieku Kuo-Min-Cheng-Fu-Kung-Pao znane jako Ogłoszenia Stolicy, ale to gazeta poruszyła pierwszą kostkę domina. Nie ma potrzeby strącać Gutenberga z piedestału i detronizować go na rzecz Internetu.

To prasa urodziła Hemingwaya, stworzyła reklamę, to na łamach czasopism narodziła się współczesna powieść. 3500 lat informacji. Druk ma zatem niezłe osiągnięcia, jak na dalece posunięty wiek emerytalny. Digitalizacja na razie dojrzewa, skoro aktualnie jest na etapie iPodpasek. Konflikt międzypokoleniowy gwarantowany.

Nie można mówić jednak o zacofaniu prasy, skoro tradycyjne media stale przynoszą wartościowe wiadomości. Niosą treść tam, gdzie nieznane jest pojęcie hot spotu, niosą treść tym, którzy są poza zasięgiem. Gazety porządkują myślenie, nie  tylko wtłaczając informacje w łamy, układają, rozjaśniają, hierarchizują. Papier nie ogranicza, papier nakreśla ramy. Nie zostawia nas sam na sam z informacyjnym, niezweryfikowanym chaosem. Nadaje sens i ważność. 

Po co nam prasa drukowana? Po to, żeby studzić gorączkę, żeby zamiast relacji z minuty na minutę, przeczytać spokojny, racjonalny i przemyślany tekst. Pomiędzy pomysłem a publikacją jest coś więcej niż tylko enter. 

Spokojny, racjonalny i przemyślany tekst? A tabloidy? Krzyczące, przejaskrawione, wszechobecne.  Proszę Państwa, oto prasa w akcie desperacji. Proszę Państwa, oto, do czego doprowadziła nas żądza sensacji. Dostajemy to, czego chcemy. Chleba i igrzysk.  Kwintesencji. Dawki adrenaliny o podwyższonym stężeniu. Kultury obrazka bez treści. Nieociosanego, bezwładnego newsa. Byle szybko i głośno. Stop. Nie przenoście nam Internetu do gazety. 

Ja, czytelniczka, chcę ratio. Karuzela informacji niech nakręca się w sieci, wojna o aktualności niech rozgrywa się na wirtualnym poligonie. Jak najbardziej potrzebnym. Nie żądam zwolnienia, marzę o rozsądnej prędkości. Człowiek karmiony newsowym fast foodem, od czasu do czasu marzy o dwudaniowym obiedzie. Z komentarzem i analizą na deser. Bez sensacyjnej niestrawności. 

Prasa drukowana to oddech po długim biegu, to opadniecie kurzu po bitwie, to obejrzenie się wstecz, a nie cofnięcie.  Niech remedium dla pędzącego na oślep społeczeństwa stanowi spokój mądrej gazety, która zatrzyma nas przy kawie na dłużej niż kliknięcie myszką.

Monika Rucińska