Radość z przymusem rzadko idą w parze

Radość z przymusem rzadko idą w parze

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nakaz demonstrowania radości z euro zaczyna przybierać formę karykaturalną. Na każdym niezadrukowanym dotąd skrawku etykiety, opakowania, banneru albo plastikowej butelki obowiązkowo musi się znaleźć dowód niebywałego entuzjazmu, z jakim – jako naród – podchodzimy do mistrzostw kontynentu w piłce kopanej. Nie mam nic przeciwko temu, by miliony autentycznie przeżywających radość z futbolu kibiców wrzeszczały, gwizdały, tańczyły i upijały się ze smutku bądź szczęścia. Ale to, że patrzą na mnie z obrzydzeniem, bo nie wyję radośnie na widok „naszych” biegających po łące za kawałkiem napompowanej skóry, staje się z lekka irytujące.
Kraj ogarnęło piłkarskie szaleństwo. Jeśli ktoś miał kiedykolwiek wątpliwości, co kryje się pod hasłem „sport masowy", to niech rzuca wszystko i rusza do Polski. Masy kibiców szturmujące każde miejsce, gdzie można obejrzeć transmisję meczu, są niezaprzeczalnym dowodem na  istnienie potężnego futbolowego zakonu. Pół biedy, kiedy zakon oddaje się swoim tajemnym obrządkom i wrzeszcząc „spalony!” albo „sędzia debil!”, odprawia swoje czary. Gorzej, kiedy z inkwizycyjnym zapałem rusza do piłkarskiej ewangelizacji. Wtedy na stosie może wylądować każdy, kto tylko wyda się innowiercą.

Napadnięty kilka dni temu na telewizyjnym korytarzu przez jedną z legend radiowego mikrofonu zostałem werbalnie spałowany za niedostateczne okazywanie radości z organizowanej w kraju imprezy pod nazwą Euro. Dostało mi się i za wątpiącą postawę, i za kolegów, którzy a to napomkną, że obiecane na czerwiec autostrady są jeszcze w lesie, a to uznają, że zatrzymanie kraju na trzy tygodnie mistrzostw to lekka przesada.

Łagodny charakter redaktora napadającego uczynił oczywiście ten dyskurs ciekawym starciem dwóch wizji świata (bo wciąż się upierałem, że ziemia krąży jednak wokół Słońca, a nie futbolówki). Niemniej jest coś z lekka socjalistycznego w tym nakazie miłości do wszystkiego, co z piłką związane.

Żeby nie było wątpliwości – mistrzostwa w Polsce i na Ukrainie to  kapitalna impreza. Jest dla nas jak wygrany los na loterii. Każda społeczność czy nawet mały zespół działa o niebo lepiej, kiedy mają cel, wokół którego się integrują. To proste jak budowa nieskomplikowanego narzędzia rolniczego. Ale nie trzeba od razu narzucać tej ideologii wszystkim wokół. Nie trzeba patrzeć z odrazą na każdego, komu futbol kojarzy się z piciem, wyciem i łamaniem kości. Radość i duma z tego, co  udało się nam na Euro zbudować, będą nieporównanie większe, kiedy nie  staną się obowiązkowe. Bo radość z przymusem rzadko idą w parze. Tak jak demokracja z socjalizmem.

Po prawdzie mam też wrażenie, że jakiejś części tej dumy rząd pozbawił się na własne życzenie. Rzucanie nierealnych terminów oddania kolejnych inwestycji, a potem trzymanie się ich z uporem, jak pijak płotu, sprawiło, że spora część energii idzie teraz na tłumaczenie, dlaczego się nie udało. Rząd padł ofiarą własnych obietnic i dzisiaj zamiast pękać z dumy po oddaniu setek kilometrów dróg i autostrad, tłumaczy się z niegotowego kawałka A2. Było nie gadać tyle, panowie,tylko pilnować, żeby nas nie rolowali Chińczycy albo firma na kilometr śmierdząca bankructwem. W tym akapicie nie sposób też pominąć nieocenionej roli złotoustego ministra Grabarczyka, który dziś, komfortowo schowany w  fotelu wicemarszałka, musi mieć niewąską radość z obserwacji karkołomnych figur retorycznych, za których pomocą jego następca tłumaczy się, dlaczego to i owo nie wyszło. Dzień, w którym Grabarczyk wypnie pierś do orderów, będzie zresztą dniem, kiedy ostatecznie się przekonamy, że słowo „konsekwencje" w polityce nie istnieje.

Tak czy owak, sukces jest. Jakby jeszcze nie kazali się nam obowiązkowo z niego cieszyć, to może i grupka tych euro-2012-sceptyków miałaby małe powody do radości. Na razie bliżej nam do euro-2012-dyscypliny, a z tego cieszyć się nie sposób.

Więcej możesz przeczytać w 22/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.