2000

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jakie są symbole XX wieku? Czy Polsce grozi analfabetyzm? Jaka będzie rola Andrzeja Leppera w polskiej polityce - to tylko niektóre z pytań, na jakie w 2000 roku odpowiada Wprost. Odpowiedzi na wiele innych znaleźć można w archiwalnych numerach tygodnika.
W tygodniku z 30 stycznia 2000 roku czytamy o fali atakującego głodu. Nie jest to jednak zwykły przeciętny ludzki głód, nękający, kiedy ma się niedostateczne ilości pożywienia, ale "głód milionerów, wywołany popularnym telewizyjnym teleturniejem "Milionerzy". "Dla wielu osób uczestnictwo w teleturnieju "Milionerzy" to chęć "sprawdzenia się", a wygrane często oznaczają poprawę warunków materialnych i możliwość zainwestowania w przyszłość. Polscy gracze, którym udało się zgromadzić 16 tys. zł, boją się zaryzykować dalszej gry. Przecież na to, co wygrali w jeden wieczór, często musieliby pracować ponad rok." - pisze Wprost.

"Kto będzie polskim Haiderem?" pyta Wprost w kwietniu. Typy są trzy: Jan Łopuszański, Tadeusz Wilecki i Andrzej Lepper. "Który z nich wygra? " - zadaje pytanie tygodnik, prezentując kolejno poglądy każdego z 
rójki polityków.

W numerze z 11 czerwca tygodnik porusza problem "nieletnich gangsterów". W artykule pod takim tytułem tygodnik pisze o dziecięcych i młodzieżowych grupach przestępczych, które pojawiły się w Polsce. "Włamują się do mieszkań i instytucji. Pracują na jumie, czyli w Niemczech kradną kosmetyki, ubrania, sprzęt komputerowy i RTV. Mają własnych paserów. Handlują narkotykami, a czasem mają własne plantacje konopi indyjskich. Wymuszają haracze w szkołach i na osiedlach. Nieletni przestępcy pracują również dla dorosłych gangów, w tym najgroźniejszych grup z Pomorza, Pruszkowa, Wołomina, Katowic czy Jeleniej Góry. Najczęściej wystarcza im nóż, kastet, kij baseballowy, ale posługują się też bronią palną. Potrafią torturować rówieśników i dorosłe ofiary. Bywa, że zabijają. Najmłodsi mają dziewięć, dziesięć lat " - dowiadujemy się z artykułu. Młodocianych przestępców jest coraz więcej, a skuteczną walkę z nimi uniemożliwia polskie prawo.

W sierpniu Wprost pyta o to, "Czego nie potrafimy". Nie umiemy korzystać z Internetu i nadawać SMS, nie rozumiemy prostych komunikatów instrukcji obsługi sprzętu domowego - wynika z artykułu. "Pielęgnujemy obraz nieudaczników, bo to wygodne. Tym się usprawiedliwiamy, tłumaczymy niechęć do uczenia się i wysiłku - ocenia prof. Roch Sulima, antropolog kultury. Nie bez wpływu na to jest również mentalna spuścizna czterdziestu pięciu lat PRL, której nie da się usunąć w ciągu dekady" - zarzuca Polakom tygodnik, opierając się o badania GUS i opinię prof. Sulimy. Jak twierdzi ekspert, nie wszystko, czego nie potrafimy (lub z wygody deklarujemy, że nie potrafimy) jest naszą słabą stroną. "To, czego nie potrafimy, nie do końca jest takie złe. Nie potrafimy myśleć strategiami, modelami przyszłej rzeczywistości, lecz raczej metaforami. Nasza nieumiejętność może być nie lada kapitałem dla przyszłości, w której wszystko będzie ogarnięte poznawczo, wyskalowane, zabezpieczone przed działaniem przypadku" - ocenia profesor.

W październiku tygodnik pyta o to, czy polska polityka skazana jest na rządy jednej opcji politycznej. A w grudniu porusza temat cywilizacyjnego analfabetyzmu w Polsce. "Nie tylko pozostajemy daleko za innymi państwami Europy i ta przepaść się powiększa, ale wręcz zaczynamy hołubić naszą ignorancję" - alarmuje Wprost. Z ostatniego numeru tygodnika w 2000 roku dowiedzieć możemy się m.in. tego, co przejdzie do historii jako symbole XX wieku.