Dziecko na lotnisku. Tragedia grecko-pyrzowicka

Dziecko na lotnisku. Tragedia grecko-pyrzowicka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Michał Majewski i Paweł Reszka piszą o tym, jak media wpadły w histerię
Rodzice zostawili córkę pracownicom lotniskowej informacji. Na 12 minut. Owsiak: „To kur...o”. Prokuratura: „Jest śledztwo”. Tabloidy płacą za zdjęcie małej. Przed domem kamery. Po co? Dla dobra dziecka.
1.

O rodzinie będziemy pisali Rodzina. O bogatej, pełnej eleganckich domków osadzie, w której mieszkają Wieś. Choć to chyba nie ma sensu – bo namierzenie adresu, danych rodziców, dzieci, dziadka, opiekunki zajęło nam mniej niż dwie godziny. Najmniej kłopotu było z ustaleniem imienia dziecka. To, że Maja ma na imię Maja usłyszeliśmy w telewizji.

2.

Z listu Jerzego Owsiaka do Rzecznika Praw Dziecka: „Kiedy należy pyszczyć, aby zamordowane dziecko nie było chowane do tapczanu, nie było zasypywane gruzem, nie było topione, czy na końcu nie zostało pozostawione na lotnisku, bo mama z tatą mkną beztrosko na wakacje? (…). Chciałbym od Pana usłyszeć nawet brzydkie słowo w stosunku do rodziców i ludzi, którzy będąc na lotnisku w Pyrzowicach i widząc zachowanie tychże rodziców, nie zareagowali tak jak powinni zareagować normalni ludzie - nie pozwolić, aby mama i tata opuścili swoje dziecko. Powiem to za Pana - to jest kur...o!"

3.

Na wycieczkę Rodzina zdecydowała się w ostatniej chwili. Niania Mai: „Była okazja cenowa, trzeba było wykupić raz dwa”. Dziadek: „Pewnie, dlatego nie dopilnowali. Okazało się, że paszport wnuczki jest nieważny. Zrugam za to córkę jak wróci”. Na grecką wyspę Zakynthos wybierali się w większej grupie: on, ona, jedenastoletni syn, Maja i dalsza rodzina. Na wyprawę cieszył się szczególnie jedenastolatek.

4.

Planowy wylot - 20 lipca, godzina 17.25, z lotniska Katowice Pyrzowice. Ze Wsi na lotnisko jest 30 kilometrów. Wyruszyli samochodem zostawiając dom pod opieką Dziadka.

Pracownik firmy odpowiadające za odprawy pasażerów:

- Dostaliśmy informację z bramki, że do odprawy zgłosiła się rodzina, ale młodsze dziecko ma nieważny paszport. Z formalnego punktu widzenia sprawa jest prosta: „Dziecko nie może lecieć”.

- Z formalnego?

- Tak, gdyby pracownik puścił ten paszport to pewnie nic by się nie stało. W Grecji nie zainteresowałby się tym pies z kulawą nogą na 99 procent.

Rodzina stanęła przed problemem. Decyzja? Leci syn, z dalszymi krewnymi. Oni odwiozą Majkę do niani, a sami spróbują dolecieć. Pracownik firmy odpowiadające za odprawy: - Dwie dorosłe osoby zostały wycofane z rejsu.

W poniedziałkowym „Wprost” reportaż o kulisach głośnej sprawy pozostawienia małej Mai na lotnisku w Katowicach.