Trwa proces lustracyjny posła SLD

Trwa proces lustracyjny posła SLD

Dodano:   /  Zmieniono: 
Trwa proces Eugeniusza Czykwina (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Świadkowie obrony w ponownym procesie lustracyjnym posła SLD Eugeniusza Czykwina zeznali przed sądem w Białymstoku, że mówił on im o wizytach funkcjonariuszy SB w organizacji, której oddziałem kierował w latach 80. ubiegłego wieku.

Chodzi o Chrześcijańskie Stowarzyszenie Społeczne (ChSS). Jeden ze świadków mówił, że białostocki oddział organizacji był bardzo ważny ze względu na to, że skupiał osoby wyznania prawosławnego (poseł Czykwin jest przedstawicielem społeczności prawosławnej - red.). Drugi dodał, że wiedza o wizytach funkcjonariuszy SB była "powszechna" i że miały one miejsce także w innych oddziałach ChSS.

Wcześniej Sąd Okręgowy w Białymstoku przesłuchał archiwistę z oddziału IPN w Białymstoku, który mówił o zasadach przekazywania informacji do postępowań lustracyjnych. Pytany był m.in. o to, dlaczego dokumenty dotyczące Eugeniusza Czykwina są kopiami z kopii archiwaliów.

Kolejnej osoby sądowi nie udało się przesłuchać, choć stawiła się na rozprawę. To były funkcjonariusz SB, jednak w zaawansowanym stadium choroby Alzheimera. Po konsultacji z biegłym lekarzem, sąd odstąpił od jego przesłuchania. Oddalił też wniosek Czykwina i jego obrońcy o zwrócenie się do centrali IPN o oryginał tzw. dziennika rejestracyjnego i ewentualnie innych dokumentów dotyczących lustrowanego. Sąd zdecydował, że z urzędu zażąda z IPN oraz z ABW w Warszawie informacji dotyczących mikrofilmów, na których były utrwalone te dokumenty.

Nowi świadkowi

Niewykluczone, że w sprawie zostaną powołani trzej nowi świadkowie. Jednym z nich miałby być Bogusław Nizieński, w przeszłości rzecznik interesu publicznego, którego urząd wszczynał postępowania lustracyjne. Dwaj pozostali to cudzoziemcy, działacze Syndesmosu - czyli Światowego Bractwa Młodzieży Prawosławnej. Sąd podejmie decyzje, czy wezwać ich na przesłuchanie, gdy pełnomocnik Czykwina wskaże ich adresy.

IPN twierdzi, że poseł SLD złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne, bo w archiwach byłych służb bezpieczeństwa w latach 80. ubiegłego wieku figurował - pod dwoma pseudonimami - jako tajny współpracownik (TW). Według katalogu Instytutu, białostocka MO zainteresowała się późniejszym parlamentarzystą w 1977 r. W aktach nie ma dokładnej daty zmiany przez SB kategorii rejestracji Czykwina z kategorii "zabezpieczenie" na "kandydata na tajnego współpracownika".

Według tych dokumentów, 5 listopada 1983 r. został przekwalifikowany na tajnego współpracownika o pseud. Izydor, a 5 lipca 1984 r. pseudonim zmieniono na "Wilhelm". Z ewidencji operacyjnej zdjęto go we wrześniu 1989 r. z powodu "nieprzydatności".

Był na liście Macierewicza

To ponowny proces lustracyjny Eugeniusza Czykwina, bo w listopadzie 2011 roku Sąd Apelacyjny w Białymstoku uwzględnił odwołanie pionu lustracyjnego IPN, który chciał uchylenia wyroku stwierdzającego, iż poseł SLD złożył zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Poseł od lat konsekwentnie zaprzecza współpracy. Zapewnia, że w żadnej formie, nigdy nie wyraził na nią zgody i nie miał świadomości, że ktokolwiek przypisał mu jakikolwiek pseudonim. Nie ukrywa jednak, że z racji swojej pracy społecznej i zawodowej "zmuszony był" do kontaktów służbowych z SB.

Nazwisko Czykwina znalazło się w 1992 r. na tzw. liście Macierewicza, która prezentowała zasoby archiwalne po służbach specjalnych PRL. Tam napisano, że Czykwin był tajnym współpracownikiem o pseud. Izydor i Wilhelm oraz że figuruje w kartotece ogólnoinformacyjnej UOP.

W 1993 roku poseł pozwał ówczesnego szefa MSW o ochronę dóbr osobistych, w związku z umieszczeniem jego nazwiska na tzw. liście Macierewicza i ten proces wygrał. Na początku powtórnego procesu lustracyjnego mówił przed sądem, że w związku z kandydowaniem do parlamentu, sześć razy składał oświadczenie lustracyjne o tym, że nie był i nie jest - jak powiedział - "współpracownikiem tajnym ani jawnym peerelowskich służb bezpieczeństwa, ani też takich służb po odzyskaniu niepodległości".

jl, PAP