Źle skończyła się wycieczka niemieckiej pary na polinezyjską wyspę Nuku Hiva. Wynajęty przez nich przewodnik stał się ich okrutnym oprawcą. Mężczyzna został zamordowany i zjedzony, a kobieta zgwałcona i przywiązana do drzewa w dżungli - informuje "Daily Mail".
Celem wycieczki miało być polowanie na kozy na jednej z wysp Polinezji Francuskiej. Mężczyzna udał się z przewodnikiem do dżungli, gdzie został przez niego zastrzelony. Następnie zabójca zaczął wyrywać kawałki ciała ofiary i je zjadać. Na koniec spalił szczątki.
Partnerka zabitego mężczyzny oczekiwała na powrót z polowania w łodzi. 33-letni polinezyjski przewodnik najpierw próbował zwabić kobietę do dżungli przekonując, że coś stało się jej ukochanemu. Gdy ta nie uległa jego namowom, zaciągnął ją siłą do lasu, przywiązał do drzewa i zgwałcił. Następnie uciekł. Turystce udało się w końcu sprowadzić pomoc. W dżungli znaleziono później spalone szczątki.
Kanibal przed sądem nie przyznał się do stawianego zarzutu zjedzenia fragmentów ludzkiego ciała. Stwierdził również, że to on stał się ofiarą napadu, w czasie którego niemiecki turysta chciał go zgwałcić, za co w rewanżu Polinezyjczyk zgwałcił jego partnerkę. Sąd nie uwierzył w jego zeznania i skazał go na 28 lat więzienia z możliwością zwolnienia najwcześniej po 18 latach.
łz, "Daily Mail"
Partnerka zabitego mężczyzny oczekiwała na powrót z polowania w łodzi. 33-letni polinezyjski przewodnik najpierw próbował zwabić kobietę do dżungli przekonując, że coś stało się jej ukochanemu. Gdy ta nie uległa jego namowom, zaciągnął ją siłą do lasu, przywiązał do drzewa i zgwałcił. Następnie uciekł. Turystce udało się w końcu sprowadzić pomoc. W dżungli znaleziono później spalone szczątki.
Kanibal przed sądem nie przyznał się do stawianego zarzutu zjedzenia fragmentów ludzkiego ciała. Stwierdził również, że to on stał się ofiarą napadu, w czasie którego niemiecki turysta chciał go zgwałcić, za co w rewanżu Polinezyjczyk zgwałcił jego partnerkę. Sąd nie uwierzył w jego zeznania i skazał go na 28 lat więzienia z możliwością zwolnienia najwcześniej po 18 latach.
łz, "Daily Mail"