Z zewnątrz wygląda jak zardzewiały wrak statku. W środku – najnowocześniejsza przestrzeń ekspozycyjna w kraju. Usytuowany obok historycznej bramy Stoczni Gdańskiej budynek Europejskiego Centrum Solidarności robi wrażenie industrialną bryłą i futurystycznym wystrojem wnętrz. Jego sercem jest ogromna, zajmująca blisko 3 tys. mkw. wystawa stała. Do prezentacji wykorzystano nie tylko tradycyjne metody ekspozycyjne, jak zdjęcia i pamiątki po stoczniowcach, lecz także najnowsze rozwiązania technologiczne. Dzięki nim można wsiąść do kabiny suwnicy, na której pracowała Anna Walentynowicz, i obejrzeć w niej wspomnienia inicjatorów strajku. Stół barowy, przy którym w latach 80. jedli robotnicy gdańskiej stoczni, zamieniono w interaktywne stanowisko. Do sufitu jednej z sal ekspozycji przykręcono dziesiątki kasków stoczniowców, na których wyświetlane są archiwalne materiały filmowe ze strajku. Duże wrażenie robi inscenizacja pustego sklepu. Za czasów komuny był to widok codzienny. Dla pokolenia urodzonego po roku 1989 to już jednak scena niczym z filmu science fiction. Wrażenie wzmacnia wypełniający sklep tłum ludzi stojących w kolejce. To naturalistyczne rzeźby wykonane w technice stereolitograficznej, wykorzystywanej między innymi w najnowocześniejszej chirurgii. Paradoksalnie, aby pokazać zwyczajny obrazek sprzed lat, trzeba było użyć najnowszej generacji komputerów. Europejskie Centrum Solidarności to sztandarowa inwestycja obecnej ekipy związanej z Platformą Obywatelską. Zresztą trzy źródła finansowania obiektu kontrolowane są przez obecną ekipę rządzącą: Ministerstwo Kultury, pomorski urząd marszałkowski i gdański magistrat. Tymczasem dzisiejsza Solidarność jest z obozem rządzącym w ostrym konflikcie. Zarówno politycznym, jak i merytorycznym – choćby o wiek emerytalny czy Kodeks pracy.
RDZAWE PUDŁO
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.