Do redakcji litewskiego portalu informacyjnego delfi w Wilnie ktoś wysłał list z pogróżkami i nieznaną substancją. Dziennikarze musieli opuścić siedzibę. List przyszedł na nazwisko redaktor naczelnej Moniki Garbacziauskaite-Budrene.
List został napisany w języku rosyjskim. Anonimowy nadawca napisał w nim, że "szybko, będzie jak w Paryżu", do tego narysował trumnę, na której napisane jest "Monika" (imię naczelnej - red.). Nad obrazkiem znalazł się też napis "Allahu Akbar".
Oprócz listu w kopercie znajdowała się podejrzana substancja. – Koperta była szczelnie zamknięta. Pobraliśmy dwie próbki. Ze wstępnych ustaleń możemy powiedzieć, że śladów rtęci nie wykryto. Przesyłka nie była radioaktywna. Nie było tam także substancji trującej – mówił o niej Vadim Ignatowicz ze straży pożarnej w Wilnie.
Na kopercie adres został podany w ten sposób, by wyglądało na to, że list jest wysłany z Pałacu Prezydenckiego, a nadawcą jest Daiva Ulbinaitė doradca prezydent.
tvn24.pl, delfi.lt
Oprócz listu w kopercie znajdowała się podejrzana substancja. – Koperta była szczelnie zamknięta. Pobraliśmy dwie próbki. Ze wstępnych ustaleń możemy powiedzieć, że śladów rtęci nie wykryto. Przesyłka nie była radioaktywna. Nie było tam także substancji trującej – mówił o niej Vadim Ignatowicz ze straży pożarnej w Wilnie.
Na kopercie adres został podany w ten sposób, by wyglądało na to, że list jest wysłany z Pałacu Prezydenckiego, a nadawcą jest Daiva Ulbinaitė doradca prezydent.
tvn24.pl, delfi.lt