Noc teczek Giertycha

Noc teczek Giertycha

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Nocnym puczem" nazwał Jan Rokita przegłosowanie przez połowę składu orlenowskiej komisji z inicjatywy Giertycha wniosku o udostępnienie teczek ponad 30 świadków. Giertych może zapłacić za to usunięciem z komisji.
Swojej dezaprobaty dla sposobu działania Romana Giertycha nie kryje też szef klubu parlamentarnego PO Jan Rokita. "Nocnym puczem" nazwał przyjęcie w środę wieczorem przez komisję śledczą ds. PKN Orlen z inicjatywy Giertycha, w obecności 5 z 11 jej członków, wniosku o udostępnienie przez IPN materiałów archiwalnych dotyczących ponad 30 osób, które już były, lub niebawem będą przesłuchane przez komisję jako świadkowie.

Komisja głosowała nad wnioskami w pięcioosobowym składzie: przewodniczył Roman Giertych (LPR), oprócz niego obecni byli tylko Zbigniew Wassermann (PiS), Konstanty Miodowicz (PO), Antoni Macierewicz (RKN) i Zbigniew Witaszek (bezp.). Opuszczając posiedzenie komisji i przekazując Giertychowi przewodniczenie, Józef Gruszka powiedział, że tego dnia nie będą już głosowane żadne wnioski.

"Jestem całkowicie zaskoczony tym +nocnym puczem+ w komisji śledczej" - powiedział Rokita. Ocenił, że "jest rzeczą w najwyższym stopniu naganną, że pod nieobecność 6 członków komisji podejmuje się tego rodzaju decyzje". "Uważam, że wniosek powinien zostać ponownie rozpatrzony, na posiedzeniu komisji w pełnym składzie. Wykorzystywanie nieobecności większości członków komisji do  podejmowania tak drastycznych decyzji jest świadectwem bardzo złych obyczajów. To kolejna, bardzo duża wpadka komisji śledczej" - ocenił Rokita.

Rokita, jak powiedział, zwróci się do marszałka Sejmu Włodzimierza Cimoszewicza o ekspertyzę dotyczącą uprawnień komisji śledczej do otrzymywania materiałów z IPN. "Może istnieć obawa naruszenia przepisów prawa. Trzeba być bardzo ostrożnym" -  podkreślił.

Szef klubu PO jest natomiast pewien, że tryb głosowania wniosku w komisji "narusza dobre obyczaje". "Jest to powód do nagany pod adresem tych członków komisji, którzy taka decyzję podjęli" - ocenił. Poseł PO Konstanty Miodowicz, który zagłosował za wnioskiem działał, jak powiedział Rokita, "podobno pod wpływem błędu". Rokita zapowiedział, że jeszcze w piątek porozmawia w tej sprawie z Miodowiczem. Jednemu z dziennikarzy miał on tłumaczyć, że Giertych go oszukał, mówiąc, że wniosek został pozytywnie zaopiniowany przez ekspertów

Pytany, jak ocenia celowość wniosku, Rokita powiedział, że "jest sobie w stanie wyobrazić sytuację, w której dla oceny ostatecznego materiału" ważna byłaby odpowiedź na pytanie, czy któryś ze  świadków zeznających przed komisją "działał na użytek służb specjalnych z przeszłości komunistycznej". Rokita wolałby jednak, żeby nie rozstrzygała o tym komisja śledcza, a żeby takie dane przekazywał komisji IPN według własnej oceny.

Według posła PO, możliwość wglądu w materiały IPN powinna istnieć jedynie wtedy, gdy "w przypadku konkretnych świadków może to mieć umotywowane znaczenie dla raportu". "Absurdem" nazwał zwracanie się do IPN o akta ponad trzydziestu byłych lub przyszłych świadków komisji.

Rokita zapowiedział, że PO nie zgłosi wniosku o odwołanie Romana Giertycha z komisji śledczej. Jego zdaniem, ewentualnej zmiany składu komisji powinna dokonywać sama komisja, a nie Sejm. Zaznaczył, że klub PO nie zamierza wiązać instrukcjami w tej sprawie Konstantego Miodowicza, który ma "całkowicie wolną rękę" przy ewentualnym głosowaniu w komisji nad wnioskiem o odwołanie Giertycha.

Taki wniosek złożył natomiast na ręce przewodniczącego komisji śledczej ds. PKN Orlen Józefa Gruszki (PSL) Andrzej Celiński (SdPl). Motywuję to notorycznie demonstrowaną przez Romana Giertycha pogardą dla polskiego systemu prawnego, dla obowiązującego w  Polsce prawa i obyczaju prawnego" - powiedział.

"Trudno sobie wyobrazić zachowanie choćby minimalnej powagi i  autorytetu nie tylko komisji, ale i Sejmu, jeśli człowiek, który w  rażący sposób, notorycznie i demonstracyjnie gardzi polskim prawem, będzie zasiadał w komisji" - zaznaczył. "Nie wyobrażam sobie, żeby ten wniosek nie przeszedł, bo musiałbym pomyśleć, że w  komisji jest faszyzująca większość" - dodał.

To był zły pomysł - ocenia poniewczasie pos. Zbigniew Wassermann (PiS), który był jednym z pięciu posłów głosującym nad wnioskiem.

"Źle się stało, to trzeba było bardziej przemyśleć, staranniej dobrać osoby, o które chcemy zapytać, nie byłoby wtedy takiej sensacji" - powiedział.

Wassermann uważa, że do komisji trafić powinny teczki tych osób, które podejmowały decyzje w zakresie prywatyzacji PKN Orlen i  tych, które "bardzo często występują po stronie polskiej i po stronie rosyjskiej (...) pracują w Petrochemii, w Orlenie, a za chwilę w J&S, albo jeszcze w innej spółce".

Sprawdzenie, "czy osoby, które miały dla tej sprawy znaczenie, które w niej występowały, były powiązane ze służbami i czy to  mogło mieć wpływ na ich decyzje, a w szczególności na tolerowanie patologicznych zjawisk w sektorze paliwowym" było - zdaniem Wassermanna - powodem przegłosowania wniosku do IPN.

Wassermann nie uważa, że wniosek ten to "dzika lustracja". "Myślę, że jest to ocena tych, którzy w ogóle nie tolerują zaglądania w teczki i obawiają się skutków takiego zaglądania". Jednocześnie podkreślił, że lustracja jest "obszarem wiedzy", który ma znaczenie dla prac komisji. Przypomniał, że istnieją "prawne przesłanki do takiego działania".

Poseł PiS przyznał, że należy skonsultować z IPN możliwość otrzymania dokumentów i "rozważyć, czy ten krok nie był zbyt pochopny". "Zdarza się, że w ferworze dochodzi do składania wniosków nieprzemyślanych do końca" - dodał. Jednocześnie skrytykował tych członków komisji, którzy nie byli obecni podczas głosowania nad wnioskiem. "My jesteśmy posłami, do naszych obowiązków należy uczestnictwo w posiedzeniu komisji" -  podkreślił.

W środę sejmowa komisja śledcza ds. PKN Orlen postanowiła, że  zwróci się do IPN z prośbą o materiały archiwalne na temat 32 osób, które już były lub niebawem będą przesłuchane przez komisję jako świadkowie. Są wśród nich m.in. prezydent Aleksander Kwaśniewski, premier Marek Belka, b. premier Jerzy Buzek, b. minister spraw wewnętrznych Krzysztof Kozłowski, b. szef gabinetu prezydenta Marek Ungier, doradca prezydenta Stanisław Ciosek, b. szef Agencji Wywiadu Zbigniew Siemiątkowski, szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Andrzej Barcikowski, b. minister skarbu w rządzie Jerzego Buzka - Aldona Kamela-Sowińska, szef SLD Józef Oleksy. Dzień wcześniej komisja podjęła taką samą uchwałę w sprawie 5 osób: Jana Kulczyka, jego współpracowników Marka Modeckiego i Wojciecha Jankowskiego oraz Aleksandra Żagla i Andrzeja Kuny.

em, pap

Aumiller: wykluczyć Giertycha z komisji