Amerykański łącznik

Amerykański łącznik

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dla Unii Europejskiej George Bush przywiózł gałązkę oliwną, a dla Rosji rózgę. To dobre wieści dla Polski.
Różnice między USA a częścią europejskich partnerów Waszyngtonu, jakie ujawniły się w czasie wojny z Irakiem, nie zniknęły, ale spory na ten temat są wyciszane. Biały Dom nie mówi już o "nowej i starej Europie". W Brukseli amerykański prezydent zadeklarował natomiast "nową erę transatlantyckiej jedności".

Powód? Jeśli Amerykanie istotnie uznają demokrację za najlepszą gwarancję światowego bezpieczeństwa, to nie ma sensu zadrażnianie stosunków z Unią Europejską, skoro wkłada ona tyle wysiłku w szerzenie demokracji w postkomunistycznej części kontynentu, ostatnio na Ukrainie. Polityka: "dziel i rządź" w stosunku do Europy straciła więc rację bytu dla Ameryki. Większość przywódców państw Unii Europejskiej czekała z niecierpliwością aż "nieokrzesany kowboj z Teksasu" polegnie w ostatnich wyborach prezydenckich w USA. Musieli jednak przełknąć jego wybór na drugą kadencję i doczekali się jego wizyty w dwóch najważniejszych unijnych instytucjach: Radzie Ministrów i Komisji Europejskiej. To pierwszy prezydent Stanów Zjednoczonych, który potraktował naprawdę serio unię jako partnera do negocjacji, zamiast postawić tradycyjnie na NATO lub stosunki dwustronne. Dał jasny sygnał, że obie strony mają wspólne długofalowe interesy.

O ile w Brukseli Bush wyraźnie podjął wysiłek, by naprawić stosunki z unią, o tyle w Bratysławie, gdzie spotkał się z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, równie jasno dał do zrozumienia, że miesiąc miodowy na linii Waszyngton-Moskwa się skończył. Rosja wciąż jest ważnym ogniwem w wojnie z terrorem, ale np. na Ukrainie działała wbrew interesom wolnego świata. Odtąd Putin nadal może liczyć na poparcie Busha, ale tylko wtedy, gdy będzie działał na rzecz demokratycznych reform w Rosji i krajach sąsiednich.

Obie wiadomości są dobre dla Polski. Pierwsza, bo nie musimy już wybierać między "mamusią" (Unia) a "tatusiem" (Ameryka). Druga, bo w  ewentualnych sporach z Rosją nie będziemy zdani wyłącznie na własne siły.

Juliusz Urbanowicz