"Szeryf" nie wyciągnął żadnej lekcji z przegranego referendum. Na kolejnego "zastępcę" mógł wybrać Nicolasa Sarkozy'ego - polityka bardzo popularnego, zwolennika bardziej liberalnej polityki gospodarczej oraz nowego układu sił w Unii Europejskiej. Sarkozy twierdzi, że lokomotywę francusko-niemiecką powinien zastąpić związek sześciu potęg europejskich, w tym także Polski. Dla Chiraca Sarkozy to jednak polityczny rywal - potencjalny konkurent w kolejnych wyborach prezydenckich. Zamiast niego, premierem ma być więc Dominique de Villepin, nie tyle polityk, ile dyplomata, który nigdy nie został wybrany w wyborach powszechnych. Jest on perfekcyjnym uosobieniem wyobcowania elit - odrzuconego przez wyborców w referendum. W dodatku - to lojalny współpracownik Chiraca z okresu kryzysu irackiego, architekt egzotycznej osi Paryż-Berlin-Pekin-Moskwa oraz zwolennik "starej Europy".
Doprawdy, francuska klasa polityczna, a zwłaszcza Chirac, robi wszystko, by kraj nad Sekwaną stał się chorym człowiekiem Europy.
Juliusz Urbanowicz