Koniec baćki?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Oktiabrski nie będzie białoruskim Majdanem. Może za to być jego krwawym przeciwieństwem, kiedy śmiertelnie wystraszony dyktator nie zawaha się użyć broni.
Łukaszenka robił wszystko, by zapewnić sobie swoje eleganckie 80 procent. Robił to w mało elegancki sposób. W ciągu kilku dni zamknął większość działaczy opozycji i odgrodził Białoruś od sąsiadów. Nie udało mu się jednak sparaliżować pracy sztabu Milinkiewicza - na miejsce zatrzymywanych cały czas przychodzili nowi. Opozycja utrzymała jedność. To ważne, gdyż tak zjednoczonej opozycji nie było na Białorusi od dwunastu lat. Łukaszenka wie, jaki jest jej potencjał. Wie i się boi. Mówi się - choć to niesprawdzone informacje - że na lotnisku pod Mińskiem stoi rządowy samolot gotowy do ewakuacji. Dyktator kazał ponoć nawet zapakować do niego swój co cenniejszy dobytek.

Koniec "baćki" jest bliski. Łukaszenka ma racje. Dyktatura w centrum Europy nie może istnieć. A jeśli już istnieje, nie będzie trwać w nieskończoność. Nie może bowiem istnieć w oderwaniu od rzeczywistości, którą jest sąsiedztwo Rosji i jej coraz większe rozgoryczenie osobą dyktatora (którego może z czasem trzeba będzie wymienić na innego) oraz coraz większa presja Unii Europejskiej. Bruksela powinna w końcu zdecydować się na ostrą reakcję na poczynania reżimu i jak najbardziej rozszerzyć zakaz wjazdu do UE dla jego funkcjonariuszy. Powinien on dotyczyć nawet szefów obwodowych komisji wyborczych. To właśnie oni, fałszując wybory, są jego najgroźniejszą częścią.

Najgorszym ze scenariuszy jest rozwiązanie siłowe. KGB jest do niego przygotowane i prawdopodobnie, jeśli zajdzie taka potrzeba, w odpowiedni sposób je sprowokuje. Łukaszenka wie, że taki scenariusz może się równie dobrze obrócić przeciw niemu, więc na razie będzie chciał wziąć opozycję na przeczekanie i będzie grał na uspokojenie nastrojów.

Grzegorz Sadowski