Prokuratorom Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu zarzucano, że w lutym, po tym, jak otrzymali do wdowy po gen. Kiszczaku informację o posiadanych przez generała dokumentach nie przeprowadzili od razu przeszukania we wszystkich należących jego rodziny nieruchomościach. Nominowany do Kolegium IPN historyk Sławomir Cenckiewicz na Facebooku z oburzeniem komentował wówczas działania pionu śledczego IPN. Napisał o nich, że „porażają brakiem profesjonalizmu i szkodzą dobru śledztwa”. Jego zdaniem równocześnie z przeszukaniem w domu Marii Kiszczak powinny zostać przeprowadzone także przeszukania m.in. w domu syna i córki Czesława Kiszczaka.
– Sprawa ewentualnego niedopełnienia obowiązków przez prokuratorów GKBZpNP wskutek zaniechania niezwłocznego przeszukania nieruchomości należących do Czesława Kiszczaka została zakończona odmową wszczęcia śledztwa wobec braku znamion czynu zabronionego – powiedział tvp.info prok. Michał Dziekański, rzecznik stołecznej Prokuratury Okręgowej. Dodał, że "nie stwierdzono, by doszło do nieprawidłowości w działaniu prokuratorów pionu śledczego IPN".
Szafa Kiszczaka
Przypomnijmy, 16 lutego do domu wdowy po gen. Czesławie Kiszczaku wkroczył prokurator w towarzystwie pracowników Instytutu Pamięci Narodowej. Zabezpieczono dokumenty dot. tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Bolek”, które to dokumenty Maria Kiszczak chciała sprzedać Instytutowi. Według relacji rzecznik prasowej IPN, wdowa po Czesławie Kiszczaku 16 lutego spotkała się m.in. z prezesem Instytutu i żądała 90 tys. złotych w zamian za przyniesione akta. Jako dowód na wagę posiadanych dokumentów przedstawiła "odręcznie kartkę papieru zatytułowaną „Informacja opracowania ze słów T.W. »Bolek« z odbytego spotkania w dniu 16.XI.1974 roku”.