Fundacja Adenauera odpowiada na zarzuty ws. jubileuszu Trybunału Konstytucyjnego

Fundacja Adenauera odpowiada na zarzuty ws. jubileuszu Trybunału Konstytucyjnego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Obchody 30-lecia Trybunału Konstytucyjnego w Gdańsku
Obchody 30-lecia Trybunału Konstytucyjnego w Gdańsku Źródło: Newspix.pl / Michal Fludra
Jakob Wöllenstein, koordynator ds. projektów w Europie Środkowo-Wschodniej Fundacji Konrada Adenauera, mówił w rozmowie z "Die Welt" o zarzutach niektórych polskich mediów, jakoby organizacja finansowała obchody trzydziestolecia Trybunału Konstytucyjnego.

– Te zarzuty są krzywdzące. Po pierwsze nie można mówić o „niemieckich pieniądzach” jako rządowych. Nie jesteśmy fundacją państwa niemieckiego tylko niezależną instytucją, która mieści się oczywiście w tradycji chrześcijańskiej demokracji, ale nie należy do państwa niemieckiego ani żadnej partii – zaznaczył. Dodał, że TK co 5 lat obchodzi swoje jubileusze i w tym roku miał odbyć się on w Warszawie, jednak zmniejszono budżet i się to nie udało. – Prezydent Gdańska na to zareagował i zaprosił Trybunał do siebie na międzynarodową konferencję naukową z okazji rocznicy TK. Zapytano m.in. nas, czy nie chcielibyśmy wesprzeć tego jubileuszu i zgodziliśmy się – tłumaczy Wöllenstein.

Jak tłumaczy, nie Fundacja Konrada Adenauera nie była współorganizatorami tej konferencji, a jedynie wspierała ją finansowo. – Nasze pieniądze były przeznaczone m.in. na tłumaczy. Proszę pamiętać, że w konferencji brało udział ponad 300 osób, m.in. prezydenci trybunałów konstytucyjnych Czech, Litwy, Łotwy, Mołdawii i Ukrainy oraz przedstawiciele Komisji Weneckiej i Trybunału Sprawiedliwości UE. Nasze wsparcie finansowe było raczej skromne – zaznaczył.

Jak doprecyzował Wöllenstein był to wkład około 20 tysięcy złotych. – Zarzuty stawiane nam przez niektóre media są nieuzasadnione i krzywdzące. To nie była konferencja partyjna, ale naukowa! Zaproszono na nią zresztą przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości: prezydenta, premier, ale niestety nikt nie przyjechał – mówił.

Źródło: Die Welt