Sąd Najwyższy chce zablokować orzeczenie TSUE? „GW”: Kierownictwo robi, co może

Sąd Najwyższy chce zablokować orzeczenie TSUE? „GW”: Kierownictwo robi, co może

Sąd Najwyższy
Sąd Najwyższy Źródło:Newspix.pl / Konrad Koczywas
Z ustaleń „Gazety Wyborczej” wynika, prezes Izby Cywilnej Sądu Najwyższego manipuluje składem orzekającym w sprawie wyroku TSUE tak, aby zablokować orzeczenie Trybunału. Wybrani przez nową Krajową Radę Sądownictwa sędziowie maja dzięki temu rozstrzygać o swoim własnym statusie.

Chodzi o sprawę z października 2021 roku, gdy Trybunał Sprawiedliwości UE odniósł się do pytania siedmiu sędziów Sądu Najwyższego dotyczącego sędziów, którzy są powoływani z pomocą nowej Krajowej Rady Sądownictwa. TSUE zajął się wykładnią art. 19 traktatu o UE. Zgodnie z tymi przepisami państwa członkowskie mają obowiązek zapewnienia skutecznej ochrony sądowej, która może być realizowana wyłącznie przez niezawisłe i bezstronne sądy. Siedmiu sędziów Izby Cywilnej SN zapytało, czy takim sądem jest sąd, w którym zasiada osoba powołana z rażącym naruszeniem prawa. Mieli na myśli Aleksandra Stępkowskiego.

Manipulacje składem w Sądzie Najwyższym, aby zablokować wyrok TSUE?

Jak czytamy w „Gazecie Wyborczej”, w sprawie Aleksandra Stępkowskiego TSUE, jednoznacznie uznał, że jeśli sędziego powołano z rażącym naruszeniem prawa, jego orzeczenie należy uznać za niebyłe. „Skład Izby Cywilnej SN, który zadał pytanie, ma obowiązek implementować wyrok TSUE do polskiego systemu” – zaznacza gazeta. Zatem może od tego zależeć los nie tylko Stępkowskiego, ale również pierwszej prezes SN Małgorzaty Manowskiej.

„Złożone z neosędziów kierownictwo SN robi co może, aby zablokować legalnym sędziom możliwość wydania orzeczenia. Po pierwsze, skład złożony ze starych sędziów nie dostał akt mimo, że już dawno wróciły z TSUE. Po drugie, przez wiele miesięcy nie uzupełniano składu. Tymczasem spośród siedmiu sędziów, którzy zadali pytanie unijnemu Trybunałowi, trzech przeszło w stan spoczynku” – opisuje „Gazeta Wyborcza”.

Rozmówcy gazety, w tym sędzia i prezes stowarzyszenia Iustitia prof.Krystian Markiewicz, podkreślają, że to złamanie starej rzymskiej zasady, że „nie można być sędzią we własnej sprawie”. – Orzeczenie TSUE nie dotyczy tylko jednego neosędziego, ono rzutuje na status pozostałych neosędziów powołanych z rażącym naruszeniem prawa. Widzimy, że obrona własnego statusu jest ważniejsza niż prawo – podkreślił Markiewicz.

Jak czytamy dalej, termin jawnego posiedzenia został wyznaczony na 31 stycznia. Wtedy może zapaść orzeczenie. Jednak sędzia Markiewicz ocenił, że skład z udziałem tzw. neosędziów nie może rozstrzygnąć tej sprawy, a jeśli wyda orzeczenie, to „nie wywoła ono żadnych skutków prawnych.

TSUE wydał orzeczenie w październiku

Przypomnijmy, sędziowie wystąpili do TSUE w sprawie, która została zainicjowana przez Waldemara Żurka. Sędzia został zdegradowany przez prezes Sądu Okręgowego w Krakowie, która należy także do KRS. Złożone do Krajowej Rady Sądownictwa odwołanie zostało odrzucone, a w Sądzie Najwyższym postępowanie umorzył właśnie Aleksander Stępkowski. Dlatego też członkowie Izby Cywilnej pytali TSUE, czy skład orzekający z jego udziałem można uznać za sąd w myśl prawa unijnego.

6 października unijny Trybunał uznał, że „przeniesienie sędziego bez jego zgody do innego sądu lub między dwoma wydziałami tego samego sądu może naruszać zasady nieusuwalności i niezawisłości sędziów”. „Takie przeniesienie może stanowić środek służący kontrolowaniu treści orzeczeń sądowych, ponieważ nie tylko może ono wpływać na zakres spraw przydzielanych danym sędziom do rozpoznania” – ocenił TSUE. W orzeczeniu podkreślono, że „tego typu zmiany mogą również mieć istotne następstwa dla życia i kariery sędziów, a także wywoływać skutki analogiczne do tych, z którymi wiążą się kary dyscyplinarne”.

Czytaj też:
UE może zająć się sprawą Pegasusa. Unijny komisarz: Zrobimy wszystko, żeby prawo było przestrzegane