Na przełomie 1989 i 1990 r. - czyli w okresie upadku PRL-u i narodzin III RP - Służba Bezpieczeństwa niszczyła w całym kraju dokumenty, które przechowywała w swoich archiwach. To właśnie do tych wydarzeń nawiązują pierwsze sceny filmu "Psy", w reżyserii Władysława Pasikowskiego.
Palenie lub kawałkowanie dokumentów
"Dzisiaj puszczamy z dymem całą naszą pieprzoną przeszłość" - mówi jeden z bohaterów kultowej produkcji. Jednak nie wszystkie dokumenty komunistycznej bezpieki były niszczone poprzez spalenie. Część z nich została poszatkowana przy użyciu niszczarek, a ścinki trafiały na makulaturę.
W styczniu 1990 r. informacja o akcji niszczenia akt Służby Bezpieczeństwa dotarła do sejmowej Komisji Nadzwyczajnej do Zbadania Działalności Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (SB funkcjonowała w strukturach MSW), na czele której stał poseł Jan Maria Rokita. Nakazał on szefowi MSW gen. Czesławowi Kiszczakowi natychmiastowe wstrzymanie akcji, do której ten zastosował się.
265 worków ze ścinkami
Jeden z ciekawszych skutków decyzji Kiszczaka miał miejsce w jednostce SB w Katowicach. Część dokumentów przeszła już bowiem przez niszczarki. Ścinki nie mogły już trafić na makulaturę, więc zostały zapakowane do 267 worków i przekazane Urzędowi Ochrony Państwa, który powstał na gruzach SB.
W 2001 r. UOP przekazał worki archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach, które podjęło decyzję o odtworzeniu zniszczonych akt. Przypominało to układanie puzzli, czyli dopasowywanie do siebie ścinków, a następnie ich sklejanie. Ten żmudny proces rozpoczął się w 2006 r.
Odtwarzanie trwało 15 lat
Dziennik Rzeczpospolita donosi, że po ponad 15 latach zadanie to zakończyło się pełnym sukcesem. Odtworzono łącznie 125 metrów bieżących akt i 170 metrów kart ewidencyjnych, co przekłada się na 6714 jednostek archiwalnych.
To m.in. dokumenty ze spraw prowadzonych przeciwko członkom AK i WiN, osób wpisanych w czasie wojny na niemiecką listę narodowościową czy inwigilacji opozycji w latach 70. i 80., w tym członków NSZZ Solidarność i Kościoła.
Dokumenty przydały się już w lustracji
Sukces archiwistów przysłużył się nie tylko historykom. Katowicki IPN poinformował Rzeczpospolitą, że odzyskane dokumenty zostały już wykorzystane w kilku postępowaniach lustracyjnych.
Na przykład wznowiono jedną ze spraw, która zakończyła się wcześniej oczyszczeniem lustrowanego z zarzutów o współpracę z SB, gdyż katowiccy archiwiści odtworzyli m.in. własnoręcznie napisane przez lustrowanego zobowiązanie do współpracy.
– Porównanie nazwisk z [naszego - red.] spisu z nazwiskami osób składających oświadczenia lustracyjne (...) pozwoliło na odnalezienie nowych materiałów, dotyczących trzech postępowań zakończonych zarządzeniami oraz trzech zakończonych orzeczeniami sądowymi – komentowała w rozmowie z Rzeczpospolitą Monika Kobylańska z katowickiego oddziału IPN.
Czytaj też:
Awantura o nazwę ronda w Warszawie. IPN: Haniebny gest wymierzony w patriotów