Makabryczne nagrania z polskiej fermy świń. Zwierzęta konały w męczarniach

Makabryczne nagrania z polskiej fermy świń. Zwierzęta konały w męczarniach

Świnie
Świnie Źródło: Newspix.pl / Maciej Gocłoń
Wolontariuszka organizacji Otwarte Klatki zatrudniła się na fermie w Wodzinie Majorackim. To co tam zobaczyła i udokumentowała jest przerażające. To kolejny przypadek okrutnego znęcania się nad zwierzętami hodowlanymi.

Sprawę koszmaru zwierząt w Wodzinie Majorackim opisała Wirtualna Polska. W materiale serwisu znalazły się drastyczne zdjęcia oraz nagranie, na którym pracownik fermy próbuje nieskutecznie uśmiercić prosięta i pozostawia je w agonii, by konały w męczarniach.

Koszmar świń na fermie

Wolontariuszka Otwartych Klatek udostępniła dziennikarzom WP m.in. nagranie na którym widać pracownika fermy, który idąc między kojcami chwyta zwierzęta, a następnie próbuje je brutalnie uśmiercić. Metodami jakie stosuje jest uderzanie o beton lub zadawanie ciosów obuchem siekiery. Kiedy przerażone i piszczące z bólu zwierzęta próbują uciec, mężczyzna przydeptuje, i niekontynuujące swój krwawy proceder. Nie wszystkie zwierzęta umierają od razu. Niektóre pozostając świadome konają na podłodze fermy między kojcami i na oczach innych zwierząt.

Kobieta udokumentowała również sposób, w jaki dokonywano na fermie kastracji. Stosowana w obiekcie metoda polegała na wyrywaniu jąder z nasieniowodami. O metodę tę dziennikarze zapytali prof. Ryszarda Tuza z Wydziału Hodowli i Biologii Zwierząt Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, który podkreślił, że jest to niedopuszczalne. Jak dodał kastracji powinna dokonywać wykwalifikowana osoba poprzez przecięcie nasieniowodów.

Poza nagraniami, wolontariuszka Otwartych Klatek dostarczyła dziennikarzom zdjęcia, na których widać martwe i konające w kałużach krwi zwierzęta. Zebrane przez nią materiały trafiły również do prokuratury, do której złożone zostało zawiadomienie o znęcaniu się nad zwierzętami.

„Nie będę tego bronił”

Dziennikarze pokazali nagrania i zdjęcia właścicielowi zwierząt i dzierżawcy fermy w Wodzinie Majorackim Michałowi Bajkowskiemu. – Nawet przy użyciu metod fizycznych typu ogłuszenie przez uderzenie w głowę nie tak to powinno wyglądać. To ma być jedno konkretne, celne uderzenie, które w ułamku sekundy pozbawi zwierzę świadomości. A nie takie znęcanie się i stukanie. Nie zamierzam tego bronić – powiedział.

Mężczyzna dodał, że nic nie tłumaczy zachowania jego pracownika a zwierzęta które uśmiercił nie były przeznaczone do uboju. – Świnie z nagrania w żadnym wypadku nie kwalifikowały się do uboju z konieczności, były to prawdopodobnie świnie wyciągnięte z kojców w celu leczenia i nikt o zdrowych zmysłach nie dobijałby takich świń, gdyż ich kondycja dawała nadzieję na wyleczenie i późniejszą sprzedaż do tuczu – wyjaśnił.

Bajkowski podkreślił, że działania udokumentowane przez wolontariuszkę nie były z nim w żaden sposób uzgadniane i decyzja o uboju była przejawem samowoli pracowników. Dziennikarze zapytali dzierżawcę, czy uważa, że sam ponowi w tej sprawie jakąś odpowiedzialność. – Na pewno w jakimś stopniu tak. Trzeba będzie spotkać się z osobami zainteresowanymi i ustalić, dlaczego to tak przebiegało. O ile to było na naszej fermie, ale nic mi nie wiadomo, by ten pan pracował gdzieś indziej. Deklaruję współpracę z prokuraturą. Nie chcę zamiatać sprawy pod dywan – stwierdził.

Ustawa nie przystaje do realiów

Komentarza w sprawie udzieliła również mec. Angelika Kimbort, która współpracuje z Otwartymi Klatkami. – To niedopuszczalne, by zwierzę było przydeptywane i bite na oślep po głowie czy karku, a następnie pozostawiane przy zachowaniu świadomości. Pracownik próbuje zabić zwierzę, po chwili wraca i dalej w nie uderza. W międzyczasie idzie uśmiercać inne zwierzęta. Absolutnie nie tak to powinno wyglądać. Nawet jeśli mamy ubój z konieczności, decyzję musi podjąć lekarz weterynarii – powiedziała.

Jak dodała, problemem nie jest tylko postawa bezdusznych i brutalnych pracowników, lecz także obowiązująca od 25 lat ustawa o ochronie zwierząt. – Obchodziliśmy ostatnio 25 lat ustawy o ochronie zwierząt. Ona nie przystaje do dzisiejszych realiów i nie chroni zwierząt w odpowiedni sposób. Szereg rozporządzeń dopuszcza traktowanie zwierząt niezgodnie z ich potrzebami gatunkowymi, z uwagi na zysk hodowców – stwierdziła.

Sprawą znęcania się nad zwierzętami na fermie w Wodzinie Majorackim zajęła się Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim. Zarówno Otwarte Klatki, jak i Michał Bajkowski deklarują pełną współpracę w celu szczegółowego wyjaśnienia sprawy. Mężczyzna widoczny na drastycznych nagraniach został zwolniony z pracy.

Czytaj też:
Nękanie pracowników, krzyki, wyzwiska. Tak „mafia wolontariacka” trzęsie Schroniskiem na Paluchu
Czytaj też:
„Harówa” do nocy i 5 milionów dla byłej właścicielki. Tak mordownia bezdomnych psów zamienia się w „raj”

Źródło: Wirtualna Polska