Sprawa pani Joanny z Krakowa. Jest komentarza Ministerstwa Zdrowia

Sprawa pani Joanny z Krakowa. Jest komentarza Ministerstwa Zdrowia

Budynek Ministerstwa Zdrowia, zdj. ilustracyjne
Budynek Ministerstwa Zdrowia, zdj. ilustracyjne Źródło: Newspix.pl / Aleksander Majdanski
Ministerstwo Zdrowia zabrało głos ws. pani Joanny z Krakowa. Podkreślono, że policja została wezwana przez lekarza prowadzącego kobietę z uwagi na groźbę popełnienia samobójstwa. „Informacja nie dotyczyła aborcji, czy też przyjęcia środka wczesnoporonnego, ale zagrożenia życia pacjentki” – czytamy w komunikacie resortu.

Przypomnijmy: we wtorek, 18 lipca, telewizja TVN przedstawiła w „Faktach” sprawę pani Joanny z Krakowa, która pod koniec kwietnia przerwała ciążę poprzez zażycie tabletki wczesnoporonnej.

Pani Joanna: Kazali mi się rozebrać

Po zażyciu pani Joanna poczuła się źle i skontaktowała się ze swoją lekarką prowadzącą. Następnie kobieta została zabrana karetką do szpitala, gdzie oprócz lekarzy były obecne funkcjonariuszki policji.

Pani Joanna zrelacjonowała, że w szpitalu została przesłuchana i odebrano jej telefon i laptop. – Kazali mi się rozebrać, robić przysiady i kaszleć – powiedziała kobieta.

Stanowisko policji i prokuratury

Działania stróżów prawa skomentował mł. insp. Sebastian Gleń, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. Wyjaśnił, że wspomniana wcześniej lekarka poinformowała nie tylko o aborcji, ale również o zagrożeniu życia pani Joanny.

Prokuratura dodała, że „obecność funkcjonariuszy wynikała z konieczności asystowania Zespołowi Ratownictwa Medycznego, i że prowadzi śledztwo z artykułów mówiących o pomocy w aborcji i namowie do samobójstwa”.

– 27 kwietnia dostaliśmy zgłoszenie od lekarza psychiatrii, zadzwonił na numer 112 i poinformował nas, że jego pacjentka dokonała aborcji i chce popełnić samobójstwo. Przekazał nam adres kobiety, pod który wysłana została karetka pogotowia i patrol policji – relacjonował rzecznik w rozmowie z portalem Interia.

Policja: Konieczne dla ustalenia źródła zakupywanego leku

Pani Joanna stwierdziła, że jej telefon do lekarki mógł brzmieć dramatycznie, ale zapewniała, że nie chciała sobie nic zrobić. Policja dodaje jednak, że z rozpytania kobiety wynikało, że od lat leczy się psychiatrycznie.

Natomiast celem wspomnianych wcześniej czynności kontroli osobistej było sprawdzenie, czy kobieta nie posiada przy sobie kolejnych środków niewiadomego pochodzenia, których zażycie mogłoby spowodować zagrożenie jej życia.

– Zabezpieczenie telefonu i laptopa zostało protokolarnie udokumentowane. Zabezpieczenie ich było konieczne dla ustalenia źródła zakupywanego leku i zbadania, czy jego sprzedaż odbyła się legalnie. Bowiem według art. 124 ustawy Prawo farmaceutyczne, kto wprowadza do obrotu lub przechowuje w celu wprowadzenia do obrotu produkt leczniczy, nie posiadając pozwolenia na dopuszczenie do obrotu, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2 – uzupełnił mł. insp. Gleń.

Stanowisko Ministerstwa Zdrowia

W środę, 19 lipca, komunikat w tej sprawie opublikowało Ministerstwo Zdrowia. Potwierdzono, że policja została zaalarmowana o groźbie zagrożenia życia przez lekarza prowadzącego panią Joannę.

Resort potwierdził, że policjanci towarzyszyli zespołowi ratownictwa medycznego, który udał się do kobiety w trybie pilnym.

„Przede wszystkim zwracamy uwagę na fakt, że policję poinformował lekarz leczący pacjentkę. Informacja nie dotyczyła aborcji, czy też przyjęcia środka wczesnoporonnego, ale zagrożenia życia pacjentki (...) Od strony medycznej postępowanie lekarzy i personelu szpitali było prawidłowe” – czytamy w komunikacie.

Czytaj też:
Zażyła tabletkę poronną, do szpitala przyjechali funkcjonariusze. Policja zabrała głos
Czytaj też:
Zdrowie psychiczne matki a aborcja. RPO prosi ministra zdrowia o zajęcie stanowiska

Ministerstwo Zdrowia zabrało głos ws. Joanny z Krakowa
Źródło: Wirtualna Polska, Interia