Ministerstwo Obrony Rosji opublikowało na portalu projektów aktów prawnych dokument, w którym zaproponowano rewizję morskich granic państwowych. W tym celu zaktualizowana miała zostać lista punktów, od których mierzona jest szerokość wód terytorialnych i wysp na Morzu Bałtyckim.
Rosja. Dokument o rewizji granic na Bałtyku
Jak podał Reuters, po kilkudziesięciu godzinach dokument zniknął z rządowego portalu. „Wersja robocza została usunięta” – brzmi komunikat, który od środy widnieje na poświęconej projektowi stronie. Wcześniej rosyjska propozycja spotkała się ze stanowczym sprzeciwem ze strony wybranych państw NATO, w tym Finlandii, Szwecji, Litwy oraz Estonii.
W rozmowie z RMF FM do sytuacji odniósł się ambasador Polski w Rosji Krzysztof Krajewski. Dyplomata stwierdził, że kontrowersyjne działania rządu to próba nie tylko „igrania z porządkiem prawnym”, ale też destabilizacji, podziału i „budowania swojej pozycji wewnątrz kraju”. Podkreślił również, że tamtejsze władze chcą w ten sposób pokazać społeczeństwu, że bronią interesów Rosji.
Ambasador Polski w Rosji: Temat zastępczy
Zdaniem ambasadora podobne działania wymierzone są jednak nie tylko w rosyjskich obywateli, ale też w Zachód. – To jest próba testowania naszej cierpliwości, sprawdzenia naszej reakcji. Mam na myśli państwa położone nad Bałtykiem – mówił w rozmowie z rozgłośnią. Przyznał również, że dzięki nim Rosjanie mogą przetestować europejską solidarność w obliczu potencjalnego zagrożenia.
Krajewski stwierdził, że z tego typu sytuacjami rosyjski rząd może wiązać nadzieje na dalsze podziały, także w Unii Europejskiej czy NATO. Przyznał jednak, że jest to również „szukanie tematów zastępczych wobec tych problemów, z którymi Rosja się boryka”. Wśród nich wymienił postępującą izolację i wynikające z niej niezadowolenie społeczeństwa, które chciałoby znów móc m.in. podróżować. – Rosjanie tęsknią za tym światem – ocenił dyplomata.
Czytaj też:
Putin chce przejąć kontrolę nad Morzem Bałtyckim? Szef szwedzkiej armii ostrzegaCzytaj też:
Coraz więcej interwencji myśliwców NATO nad Bałtykiem. Wszystko przez rosyjskie samoloty