Szymon Hołownia: Trudno, mogę być anomalią

Szymon Hołownia: Trudno, mogę być anomalią

Szymon Hołownia
Szymon Hołownia Źródło: Shutterstock / Longfin Media
Dwa obozy siedzą zamknięte w pokoju, w którym tlenu jest coraz mniej, a otworzyć go można tylko z zewnątrz, bo obie strony zablokowały możliwość pociągnięcia za klamkę od środka. Czy się uda? Nie mam zielonego pojęcia. Ale póki mam w sobie imperatyw próbowania, robię to – w książce „Nie dajmy się podzielić” wyznaje Szymon Hołownia. – Jak mamy stawać do konkurencji z tymi, którzy są dziś w czołówce wyścigu o nowoczesny przemysł, technologiczną przyszłość, skoro u nas nie da się niczego zaplanować na więcej niż trzy lata? Tyle po odliczeniu kampanii wyborczej trwa dziś horyzont decyzyjny każdej władzy, po której znów nastąpi rytualne polaryzacyjne mordobicie dwóch obozów. Fabryki stawia się w zupełnie innym rytmie niż ten, w jakim „pracuje” nasza dwubiegunowa polityczna choroba – dodaje odpowiadając na pytania Michała Kolanki.
Publikujemy fragment książki „Nie dajmy się podzielić” Szymona Hołowni i Michała Kolanki.

Michał Kolanko: Wiele moich koleżanek i kolegów dziennikarzy mówi dziś, że to już koniec Szymona Hołowni. Został pan Marszałkiem Sejmu i to już jest dużo, ale to wszystko. Co pan na to?

Szymon Hołownia: Nic (śmiech). Swoją polityczną śmierć w mediach przeżywałem już pewnie z siedem, osiem razy. Pierwszy raz po tym, gdy w grudniu 2019 roku powiedziałem, że będę kandydował w wyborach prezydenckich i zdecydowana większość tak zwanego komentariatu uznała, że na pewno polegnę, bo nie zbiorę wymaganych podpisów. Kiedy wraz z setkami wspaniałych wolontariuszy zebraliśmy podpisy, miałem nie dociągnąć do pierwszej tury. Następnie miałem „umrzeć” po przegranej. Później założona przeze mnie Polska 2050 miała nie przetrwać roku. Ileż ja zakładów o to wtedy pozawierałem… Potem miała zginąć, gdy połączyła się z PSL-em. Razem z nim jako Trzecia Droga mieliśmy zniknąć ze sceny, nie przechodząc wyborczego progu; klauzulą, która nam o tym przypominała, opatrzony był każdy publikowany sondaż na ten temat. Idźmy dalej. Po wygranej koalicji w ciągu maksymalnie miesiąca miałem położyć funkcję marszałka sejmu.

A teraz mówi się, że stracę wszystko, gdy przestanę pełnić tę funkcję w listopadzie 2025 roku.

Mam także, to pewne, sromotnie przegrać wybory prezydenckie. Przyzwyczaiłem się już do tego. Znam kościoły i wyznania, które co jakiś czas ogłaszają datę niewątpliwego końca świata, a gdy on nie następuje – niezrażone przedstawiają nową datę, i tak z sukcesem utrzymują się na rynku od wielu dekad.

Okładka książki „Nie dajmy się podzielić” Szymona Hołowni i Michała Kolanki

Co najzabawniejsze, ci ludzie naprawdę śmiertelnie poważnie wierzą, że za każdym razem pozostają absolutnie obiektywni. Myślę, iż w pewnym sensie rzeczywiście są obiektywni, tyle że w obrębie bardzo subiektywnego pola. W swojej bańce. Ich wzrok przyzwyczaił się już, że świat kończy się na murze ich obozu, za którym jest obóz ich odwiecznego wroga, one wypełniają całą planszę, a poza tym są tylko anomalie.

Artykuł został opublikowany w 49/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.