„Świętość” żyznej ziemi i „porąbany pomysł”. Politycy zapomnieli, rolnicy z terenów pod CPK pamiętają

„Świętość” żyznej ziemi i „porąbany pomysł”. Politycy zapomnieli, rolnicy z terenów pod CPK pamiętają

Tadeusz i Kamil Szymańczakowie, rolnicy i przeciwnicy CPK
Tadeusz i Kamil Szymańczakowie, rolnicy i przeciwnicy CPK Źródło: Wprost / Piotr Barejka
We wsiach, które mają zniknąć pod CPK, wrze. Mieszkańcy mają żal do polityków, którzy jako opozycja obiecywali im co innego. Domagają się rozmów, zapraszają Donalda Tuska do remizy i zapowiadają, że nie odpuszczą. – Nie sprzedamy się za bezcen – słyszymy.

Niektórzy wynieśli się już dawno. Po ich domach i gospodarstwach nie ma śladu. Ciężki sprzęt zamienił budynki w gruz jeszcze za czasów poprzedniego rządu, gdy formalnie nie było nawet wiadomo, gdzie Centralny Port Komunikacyjny miałby powstać. Część domów wciąż stoi, ale opustoszałych, z oknami zabitymi dyktą, łańcuchami i kłódkami na bramach. To nieruchomości, które spółka kupiła od właścicieli, więc wkrótce po nich też nie będzie śladu. Na jednym z podwórek furkoczą piły, trwa wycinka drzew.

Jednak są też domy, których mieszkańcy nigdzie się nie wybierają.

Na przykład w rodzinnym gospodarstwie Szymańczaków, jednym z największych w okolicy, które prowadzi Tadeusz z synem Kamilem i córką Sylwią. Na hektarach ich ziem powstać mają pasy startowe, nowe drogi, tory kolejowe, terminale, parkingi. Przeciwko budowie CPK protestują, wraz ze swoimi sąsiadami, od samego początku. Tadeusz Szymańczak kładzie na stole gruby plik pism z urzędów, prokuratur i sądów. Pozwy, wszczęcia postępowań i umorzenia. Wyceny, operaty i raporty.

– Byłem pełen werwy, żeby protestować, jak politycy, z opozycji w poprzedniej kadencji, klepali nas po ramionach. Wierzyłem, że będzie wszystko po naszej myśli. Dzisiaj czuję się jak pies w studni. Jestem bezsilny, ale nie będziemy siedzieć bezczynnie – oświadcza. – Ci, którzy zostali, przywykli już do strachów, że jak się nie zgodzą sprzedać, to ich wojewoda za połowę tej ceny wysiedli.

– Ludzie byli już tak zmęczeni, że chcieli się sprzedać, wynieść i zapomnieć. Ci, którzy zostali, nie sprzedadzą się za bezcen – zgadza się Kamil Szymańczak, który jest również sołtysem Skrzelewa.

CPK. Najpierw „szaleństwo”, a dziś już „symbol rozwoju”

Mieszkańcy wsi, które zniknąć mają pod CPK, nie raz gościli u siebie polityków, którzy dzisiaj sprawują najwyższe urzędy.

Opuszczony dom na terenach, gdzie ma powstać CPK

Władysław Kosiniak-Kamysz, zanim został wicepremierem, otoczony politykami PSL-u nawoływał do „blokowania planów” i „przekreślania Polski marnotrawnej”. Wtórował mu Dariusz Klimczak, teraz minister infrastruktury, który grzmiał, że tak żyzna ziemia „jest świętością”. – Nie wolno takiej ziemi zabudowywać – podkreślał. Z kolei Piotr Zgorzelski, dziś wicemarszałek Sejmu, zapewniał mieszkańców, że politycy PSL będą ich „ambasadorami” po wyborach, a takie inwestycje „nie będą budowane wbrew ludziom”.

Czytaj też:
Wywłaszczeni, czyli jak CPK może zabrać Polakom domy. „Tory idą przez moją kuchnię. To spadło jak grom z jasnego nieba”

Przyjechał Szymon Hołownia, który, zanim został marszałkiem i na tle transparentów „Nie dla CPK!”, lotnisko nazywał pomysłem „kompletnie porąbanym”. Apelował do mieszkańców, aby „nie ustawali w walce”.

Artykuł został opublikowany w 4/2025 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.