Policja wyjaśnia sprawę podpalenia auta Pitery

Policja wyjaśnia sprawę podpalenia auta Pitery

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. A. Jagielak/Wprost
Policja wyjaśnia czy podpalenie auta sekretarz stanu w kancelarii premiera Julii Pitery było chuligańskim wybrykiem czy celowym działaniem. Ustalono, że w ostatnich miesiącach doszło w Warszawie do kilku podobnych pożarów.

"Na razie niczego nie przesądzamy. Sprawdzanie, czy tego typu zdarzenia miały już miejsce w Warszawie, jest rutynowym działaniem" - powiedział rzecznik komendanta stołecznego policji Marcin Szyndler.

Jak wyjaśnił, policjanci ustalają też, czy podpalenie auta Pitery miało związek z poprzednimi pożarami.

Wcześniej w radiu RMF wicepremier i szef MSWiA Grzegorz Schetyna powiedział, że w Warszawie, w okolicach Mokotowa, zdarzały się już tego typu podpalenia.

Auto Pitery spłonęło w niedzielę późnym wieczorem na warszawskim Mokotowie. Po ugaszeniu pożaru strażacy początkowo oceniali, że mógł on być wywołany samozapłonem instalacji elektrycznej w silniku - jak informowano, spłonęła m.in. komora silnika. Policyjni eksperci po kilku godzinach pracy ustalili jednak, że auto mogło być podpalone.

Potwierdziły to opinie dwóch biegłych z zakresu pożarnictwa i elektryki samochodowej. Zdaniem jednego z nich, przyczyną pożaru było "płomieniowe zewnętrzne podpalenie", drugi stwierdził natomiast, że znaleziona w pobliżu auta tkanina mogła być nasączona benzyną.

W KSP powołano specjalną grupę operacyjno-śledczą z policjantami z wydziałów kryminalnego, dochodzeniowo-śledczego, do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw oraz z warszawskiego CBŚ. Analizują oni m.in. nagrania z okolicznych kamer przemysłowych oraz od osób, które sfilmowały to zdarzenie. Przesłuchano już kilkunastu świadków.

Od środy - na polecenie komendanta stołecznego Jacka Olkowicza - Pitera ma też policyjną ochronę. Funkcjonariusze mają być zawsze w pobliżu minister, tak - by w razie konieczności, gdy poczuje się zagrożona - mogli jej pomóc.

Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów nie dostała na razie materiałów sprawy od policji, która ma pięć dni na wstępne czynności w sprawie. "Policja wykonuje czynności; prokurator czuwa" - powiedziała Katarzyna Szeska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Nie wiadomo też jeszcze, który artykuł Kodeksu karnego może być roboczą podstawą postępowania. Nieoficjalnie PAP dowiedziała się, że będzie to raczej art. 288 (przewidujący karę od 3 miesięcy do 5 lat więzienia dla tego, kto "cudzą rzecz niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku") niż artykuły mówiące o odpowiedzialności za "sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia" przez wywołanie pożaru albo wybuchu (za co grozi od roku do 10 lat).

ab, pap