Według prawników działanie Brauna miało charakter umyślny i było motywowane pobudkami dyskryminacyjnymi. W uzasadnieniu wskazano, że „czyn ma charakter umyślny”, a jego działalność publiczna i publicystyczna „wielokrotnie prezentowała postawy dyskryminacyjne”.
Prawnicy powołali się również na orzecznictwo Sądu Najwyższego, według którego „wypowiedzi znieważające określoną grupę społeczną nie tylko naruszają dobra prawne jej członków, ale mogą też prowadzić do eskalacji emocji społecznych”.
Rafał Trzaskowski reaguje na kolejną kontrowersję
Nie tylko Magdalena Biejat zareagowała na wypowiedzi Grzegorza Brauna. Rafał Trzaskowski również nie pozostał obojętny.
Gdy Braun podczas debaty odniósł się do symbolu żonkila, upamiętniającego Powstanie w Getcie Warszawskim, mówiąc: „Parę dni temu był pan oflagowany żydowskim żonkilem, tym znakiem hańby”, prezydent Warszawy zdecydowanie zaprotestował: „O czym pan mówi? Jakiej hańby? To było powstanie w getcie. O czym pan opowiada? To są bohaterowie naszej historii.
Coś nieprawdopodobne. Ja tego nie będę słuchał” – wykrzyknął Trzaskowski, przerywając wypowiedź Brauna i odchodząc od mównicy.
Konsekwencje prawne – co grozi Grzegorzowi Braunowi?
Magdalena Biejat i jej sztab powołują się na art. 257 Kodeksu karnego, który stanowi: „Kto publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości lub z takich powodów narusza nietykalność cielesną innej osoby, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.
Jeżeli prokuratura zdecyduje się wszcząć postępowanie, Grzegorz Braun może stanąć przed sądem i zostać skazany na karę pozbawienia wolności. W świetle obowiązującego prawa publiczne znieważanie grup narodowych i etnicznych jest poważnym przestępstwem, szczególnie w kontekście historycznych doświadczeń Polski związanych z Holokaustem i migracjami.
Społeczny odbiór i konsekwencje polityczne
Sprawa natychmiast odbiła się szerokim echem w przestrzeni publicznej. Organizacje walczące z antysemityzmem i ksenofobią wyraziły poparcie dla działań Magdaleny Biejat. Centrum Monitorowania Wolności Prasy SDP zwróciło uwagę, że „wypowiedzi nienawistne w przestrzeni publicznej nie mogą być tolerowane, zwłaszcza w kampanii wyborczej”.
Wielu komentatorów wskazuje, że sprawa może mieć wpływ na wynik wyborów. Magdalena Biejat zyskała dodatkowe poparcie wśród wyborców o poglądach progresywnych, natomiast Grzegorz Braun znalazł się w ogniu krytyki nawet wśród części prawicowego elektoratu.
Po debacie na słowa Brauna ostro zareagowało także Stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny w Polsce. W wydanym oświadczeniu stwierdzono: „Przywoływanie stereotypów antysemickich w debacie publicznej jest nie tylko niegodziwe, ale też szczególnie bolesne w kraju, który był świadkiem Zagłady”.
Podobne stanowisko wyraziła Fundacja Otwarta Rzeczpospolita: „Mowa nienawiści, antysemityzm i ksenofobia nie mają miejsca w demokratycznej debacie. Sprzeciwiamy się wszelkim próbom normalizowania nienawiści”.
Czytaj też:
Zbigniew Boniek ostro o debacie prezydenckiej. Dostało się Maciejowi MaciakowiCzytaj też:
Burza po debacie prezydenckiej. Będzie zawiadomienie do prokuratury