Szokująca historia księdza pedofila. Śledczy wiedzieli, że Kościół go kryje

Szokująca historia księdza pedofila. Śledczy wiedzieli, że Kościół go kryje

Ksiądz, zdjęcie ilustracyjne
Ksiądz, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock / Cavan-Images
Paweł Kania został skazany w 2015 roku przez wrocławski sąd na siedem lat więzienia za gwałt i seksualne wykorzystywanie trzech nieletnich chłopców. Wyrok obejmował również dożywotni zakaz pracy z dziećmi oraz nakaz poddania się terapii dla przestępców seksualnych. Kania to były ksiądz. Śledczy podejrzewają, że władze kościelne były świadome działań Kani i celowo przenosiły go między parafiami, aby uniknąć skandalu.

W 2005 roku, po pierwszym zatrzymaniu Kani za proponowanie nieletnim chłopcom pieniędzy za seks, za duchownego poręczyli kard. Henryk Gulbinowicz oraz abp Marian Gołębiewski. Mimo znalezienia na jego komputerze dziecięcej pornografii nie został on wtedy aresztowany. Dopiero w 2010 roku skazano go na rok więzienia w zawieszeniu, lecz jedynie za posiadanie niedozwolonych zdjęć.

Upadek ks. Pawła Kani. Tajemnice Kościoła i przestępcy w sutannie

Od 2005 do 2012 roku Kania był przenoszony do różnych parafii, m.in. w Bydgoszczy i Miliczu, gdzie nadal miał kontakt z dziećmi. W 2012 roku doszło do zatrzymania, które zakończyło proceder księdza pedofila.

Sąd Okręgowy w Bydgoszczy uznał, że diecezje wrocławska i bydgoska są odpowiedzialne za to, że ksiądz Paweł Kania wielokrotnie gwałcił nastoletniego chłopca, i nakazał wypłatę 300 tys. zł odszkodowania ofierze.

Zatrzymanie „Pana Krzysia”

W grudniu 2012 roku obsługa hotelu Orbis we Wrocławiu zauważyła podejrzane zachowanie dorosłego mężczyzny w towarzystwie około 13-letniego chłopca. Jak informuje Onet, personel, świeżo po szkoleniu dotyczącym reagowania na przemoc wobec dzieci, zawiadomił policję.

Funkcjonariusze zorganizowali zasadzkę i zatrzymali mężczyznę, który zameldował się w hotelu z chłopcem. W jego pokoju oraz na zabezpieczonych nośnikach pamięci znaleziono filmy i zdjęcia pornograficzne z udziałem nieletnich, w tym z chłopcem, z którym przebywał w hotelu.

Zatrzymany to Paweł Kania, duchowny wcześniej karany za posiadanie dziecięcej pornografii. Matka chłopca, z którym przebywał, nie wiedziała, że ma do czynienia z księdzem. Przedstawiał się jako „Pan Krzyś”. Pozwalała mu zabierać syna na wyjazdy i basen, bo wracał z nich zadowolony – informuje Onet.pl. „Krzysiek” przywoził nawet pączki. Ojciec dziecka był przeciwny tym spotkaniom, sąsiedzi też sygnalizowali niepokój, ale matka nie widziała w tym zagrożenia.

Na przesłuchaniu chłopiec twierdzi, że duchowny nigdy nie składał mu propozycji seksualnych ani nie zachowywał się niestosownie. Jednak sam Kania w nieformalnej rozmowie z policjantami przyznaje, że pierwszy raz do kontaktu doszło we wrześniu lub październiku 2012 roku we Wrocławiu. Potem jeszcze pięć lub sześć razy. Dodaje, że wszystko działo się za zgodą chłopca i że „żałuje tego” oraz „chce dobrowolnie poddać się karze”.

„Rozumiał, że to było złamanie prawa, ale nie traktował tego jako coś złego” – mówi funkcjonariusz, cytowany przez Onet.pl.

Podczas przesłuchania Kania odmawia składania wyjaśnień. Pytany o dziecięcą pornografię na laptopie mówi: „Nie wiem, skąd się tam wzięły”. „Nigdy wcześniej ich nie widziałem” – powtarza to zdanie kilkadziesiąt razy. Kania zostaje zwolniony z aresztu, ale ma się stawiać w komisariacie policji.

Pendrive, przełom i Interwencja „papieża Wrocławia”

Wieczorem, po wypuszczeniu Kani, organista kontaktuje się z policją. Mówi, że ksiądz prosił go o ukrycie pendrive’a w jego samochodzie. Funkcjonariusze zabezpieczają urządzenie. Analiza materiałów ujawnia nagie zdjęcia chłopców i nagrania z udziałem Kani. Znajduje się tam również materiał dotyczący chłopca, z którym ksiądz był w hotelu.

27 grudnia, dzień po tym, jak Kania nie zgłasza się do komisariatu na wyznaczone spotkanie, policja zatrzymuje go w rodzinnym domu w Świdnicy.

Podczas przeszukania odnaleziono ukryty laptop i dysk przenośny z materiałami pornograficznymi. Równocześnie trwa przeszukanie apartamentu Kani w domu księży emerytów na Ostrowie Tumskim. Pojawia się tam kardynał Henryk Gulbinowicz, który ręczył za niego już w 2005 roku.

„Aby ustalić, co się dzieje, na miejsce przybiegł papież wrocławskiego Watykanu” – relacjonuje policjant. Duchowny próbuje interweniować. Po chwili wraca i wydaje polecenie, by umożliwić przeszukanie.

Powrót przeszłości

Sprawę przejmuje prokurator Joanna Pawlik-Czyniewska. Poznaje Kanię przez dokumenty – zdjęcia, dane, analizy telefonów. Odkrywa jego fascynację kodami z liczbą 666.

Po wydarzeniach z 2005 roku Kania został przeniesiony do Bydgoszczy. Nadal pracował z dziećmi. Pojawiły się skargi na jego zachowanie. Rodzice uczniów sygnalizowali, że opowiadał dzieciom o seksie oralnym. Kania w tym czasie typował chłopców z biednych, religijnych rodzin. Zdobywał ich zaufanie, potem molestował. Jednego z nich zgwałcił.

Podczas przesłuchania w Bydgoszczy jeden z dwóch napastowanych chłopców milczy. Drugi pęka. „Ksiądz mnie rozbierał, dotykał, a potem, gdy zabrał na wycieczkę na Wyspy Kanaryjskie, zgwałcił. Powtarza, że tego nie chciał”.

Przerzucanie i zbywanie skarg

Dopiero w 2010 roku, po wyroku, Kania trafił do sióstr Boromeuszek, z dala od dzieci. Tam odświeżył kontakt z jedną z ofiar. Zapraszał chłopca do zoo i hotelu w Warszawie, gdzie molestował go seksualnie. Wreszcie, latem 2011 roku zabrał go na wycieczkę na Wyspy Kanaryjskie. Tam go zgwałcił.

Policjanci czują, że Kania chce mówić. „Mieliśmy podejrzenie, że był naganiaczem i wystawiał pokrzywdzonych innym księżom” – mówi funkcjonariusz. Po spotkaniu z adwokatem przysłanym z kurii duchowny całkowicie milknie. „Z tobą nie będę rozmawiał. Nie ty będziesz mnie osądzał” – odpowiada policjantowi.

Kania zbierał również pieniądze na rzekomą misję w Boliwii. Pozyskał kilkanaście tysięcy złotych, które przeznaczył na inne cele. Prokurator kieruje przeciwko niemu akt oskarżenia. Oskarżony odpowiada z wolnej stopy.

Wyrok i życie po wyjściu

W styczniu 2015 roku Kania zostaje skazany na 7 lat więzienia. Otrzymuje dożywotni zakaz pracy z dziećmi i obowiązek terapii, której jednak w zakładzie karnym nie podejmuje. We wrześniu 2021 roku wychodzi na wolność. Sąd uznaje, że nadal stanowi zagrożenie, ale nie kieruje go do ośrodka w Gostyninie. Zostaje objęty nadzorem prewencyjnym.

Musi informować policję o miejscu zamieszkania i uczestniczyć w terapii w Centrum Zdrowia Psychicznego w Tychach. „Realizuje ją według ustalonych przez ośrodek spotkań. Prowadzący terapię nie wskazali daty jej zakończenia” – mówi asp. Magdalena Ząbek z Komendy Powiatowej Policji w Świdnicy.

W maju 2019 roku, po emisji filmu „Tylko nie mów nikomu” braci Sekielskich, kuria wrocławska informuje, że Kania został wydalony ze stanu duchownego. W lutym 2020 roku Sąd Okręgowy w Bydgoszczy orzeka, że diecezje bydgoska i wrocławska mają zapłacić jednej z ofiar 300 tys. zł. Sąd Apelacyjny podtrzymuje ten wyrok. Ostateczna wypłacona kwota wynosi około 400 tys. zł z odsetkami.

Czytaj też:
Mocne słowa ws. zmarłego arcybiskupa. „Miejsce tego zbrodniarza jest na zwykłym cmentarzu”
Czytaj też:
Znany ksiądz trafi do więzienia. Sąd nie miał wątpliwości

Źródło: Onet.pl