Zarzuty skierowane do sądu są szokujące – zarówno pod względem treści, jak i długości trwania rzekomego znęcania się. Mężczyzna nie przyznaje się do winy, ale będzie odpowiadał przed sądem z wolnej stopy.
20 lat przemocy?
Według aktu oskarżenia profesor Kidyba przez lata miał regularnie wszczynać awantury domowe bez konkretnego powodu. Zeznania świadków wskazują, że jego zachowanie wobec żony miało charakter poniżający, upokarzający i emocjonalnie destrukcyjny.
„Ciągle dręczył, a potem ze łzami w oczach przepraszał” – relacjonowali świadkowie.
Z ustaleń śledczych wynika, że kobieta była przez lata poddawana systematycznej przemocy psychicznej: profesor miał ją nazywać „idiotką, nikim, osobą mało inteligentną, głupią, nic nie wartą” oraz twierdzić, że „nie jest ona partnerem do rozmów”.
W jednym z opisywanych incydentów wyrzucił rzeczy żony przez okno, a następnie zamknął drzwi od środka, uniemożliwiając jej powrót do domu. Po takich aktach przemocy miał wręczać kwiaty i przepraszać. To powtarzalne, cykliczne zachowanie jest dobrze znanym schematem w psychologii przemocy domowej.
Groźby śmierci i zabezpieczona broń
Z czasem przemoc słowna miała przerodzić się w groźby karalne. Z aktu oskarżenia wynika, że profesor groził żonie śmiercią. „Bo cię strzelę, zaraz cię zabiję” – miał mówić, co zostało nagrane przez członków rodziny. W związku z tym zabezpieczono trzy sztuki broni, na które 68-latek miał pozwolenie.
Groźby kierowane były również w stronę współpracowników żony. Profesor miał sugerować możliwość „wysadzenia” biura w powietrze. Kobieta, która przez lata milczała, zdecydowała się złożyć zawiadomienie do prokuratury dopiero pod koniec 2022 roku. Obecnie mężczyzna został objęty aktem oskarżenia z art. 207 § 1 Kodeksu karnego. Grozi mu kara od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności za znęcanie się psychiczne nad osobą najbliższą.
Skandaliczne zachowania na uczelni
To nie pierwsze kontrowersje związane z postacią profesora. W 2024 roku Andrzej Kidyba został odsunięty od prowadzenia zajęć na UMCS. Jak donosili studenci, jego wypowiedzi podczas wykładów miały charakter „urągający godności ludzkiej, seksistowski i dyskryminujący”. Część zajęć była nagrywana przez studentów, którzy zdecydowali się ujawnić treść skandalicznych komentarzy.
„Rzygać mi się chce na ich widok” – miał powiedzieć profesor o studentach. W innej wypowiedzi zarejestrowanej podczas zajęć miał mówić: „Nie wyróżniliście się niczym, jesteście kupą idiotów”. Tego typu komentarze nie tylko podważają etos nauczyciela akademickiego, ale są również zaprzeczeniem podstawowych standardów relacji wykładowca–student.
Odpowie przed sądem
Wizerunek profesora Kidyby, przez lata kojarzonego z podręcznikami akademickimi, konferencjami naukowymi i ekspertyzami prawnymi, doznał poważnych rys. Sam oskarżony nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów, ale zgodził się na publikację imienia, nazwiska oraz wizerunku. Proces ma ruszyć wkrótce, a opinia publiczna z uwagą śledzi rozwój wydarzeń, które rzucają cień nie tylko na samego profesora, ale także na instytucje, z którymi przez dekady był związany.
Czytaj też:Prof. Sołtysiński doktorem honoris causa SGH
Czytaj też:
Kim są antyszczepionkowcy? „Swoista koalicja różnych grup”
