Na fasadach budynków wciąż widać, dokąd sięgała woda, choć od powodzi mija już dziesięć miesięcy, . Na brzegu Nysy Kłodzkiej pracują koparki, powybijane szyby i drzwi na parterach wciąż umazane są błotem, za oknami zniszczonych sklepów została pustka i ściany ze skutym tynkiem. I ogłoszenia, że lokal jest na sprzedaż albo wynajem. Albo został przeniesiony. Zazwyczaj wyżej, czyli tam, gdzie bezpieczniej, a życie toczy się bez zmian. Niekiedy do innego miasta.
– Pusto, nikogo nie ma – wzdycha jedna ze starszych mieszkanek. – Sklepu spożywczego cały czas nie mamy, tyle miesięcy minęło, a tu nadal nic nie ma. Ciężko jest, dużo starszych osób tutaj mieszka, nie każdy ma samochód, trzeba chodzić dalej.
Nie wszyscy jednak wynieśli się wyżej.
Zbigniew został w miejscu, w którym swój rodzinny zakład jubilerski prowadzi od niemal pięciu dekad. Chwali się, że pracują w nim trzy pokolenia. W tym samym Kłodzku, tej samej kamienicy i tym samym parterze, który zalało już w 1997 roku. Wtedy zakład odbudował. Rok temu udało się wynieść część towaru, ale maszyn i mebli już nie. To, co zostało, woda zniszczyła doszczętnie.
Potem zaczęły się miesiące sprzątania, osuszania, wnioskowania. Zakład znów udało się odbudować, działa już drugi tydzień.
– Jakby ludzie prywatni nie robili, to by była kicha – oburza się Zbigniew. – Nasze władze siedzą, stołki grzeją i nic. To jest śmiech na sali. Przez dziesięć miesięcy to już śladu nie powinno być po powodzi.
– Na razie dostaliśmy pożyczkę, dopiero przy rozliczeniach się okaże, czy te pieniądze tak naprawdę dostaliśmy, czy jednak nie – mówi dalej. – Mieszkańcy prawie wszystko sobie zrobili, niektórzy teraz mają lepiej niż wcześniej. My, przedsiębiorcy, mieliśmy cały czas pod górkę. Papiery, ubezpieczyciele, rzeczoznawcy – wylicza. – A ekipy remontowe biorą tyle, że szkoda gadać.
Czytaj też:
35 polskich firm 35-lecia. Zaczynali od zera, dzisiaj mają miliardy
„To jest gra na wycieńczenie”
Po powodzi wciąż podnosi się cała Kotlina Kłodzka. W Bardzie, którego Nysa Kłodzka zalała połowę, Poczta Polska i gminny Zakład Komunalny nadal działają w kontenerach, domy przy rzece są w remoncie albo stoją puste. W dolnej części Kłodzka pusta jest większość lokali usługowych. Nie działają banki, sklepy spożywcze, restauracje, kawiarnie. Po tętniących życiem lokalach na Wyspie Piasek, jednej z najbardziej zniszczonych części miasta, zostało wspomnienie.
Tuż obok mostu stoi zrujnowany hotel, który prowadziła Barbara Glińska. Woda zalała w całości piwnice, parter i jeszcze metr pierwszego piętra.
– To jest gra na wycieńczenie, jakby państwo sprawdzało, kto się pierwszy zmęczy. My czy oni? Trudno podjąć jakąkolwiek decyzje. Kosztuje nas to mnóstwo energii, nie wiadomo, do czego to prowadzi, działamy na oślep. Wszystko jest w zawieszeniu – mówi Barbara. – Mam refundację wynagrodzeń do końca września, a potem co? Ostatnio były rozmowy z Wodami Polskimi, że jest plan wykupu i ja się kwalifikuję. Czyli mam remontować, czy jednak będę wykupiona?
– Państwo jest nieporadne i niezorganizowane w swoich działaniach pomocowych – stwierdza.
