W Prawie i Sprawiedliwości toczy się cicha, ale nieustanna walka o sympatię prezesa Jarosława Kaczyńskiego, która przesądza o pozycji każdego polityka tej partii. Morawiecki, który ma wielu przeciwników w Prezydium Komitetu Politycznego, najważniejszym gremium partyjnym, jeszcze niedawno był spychany do politycznego kąta. Ale po debacie ze Sławomirem Mentzenem, liderem Konfederacji, jego gwiazda rozbłysła i znowu świeci mocno. Już zaplanował kolejną debatę, tym razem z Adrianem Zandbergiem i nie ukrywa, że chce udowodnić, iż PiS idzie środkiem między dwoma skrajnymi nurtami – czyli lewicową Partią Razem oraz liberalną Konfederacją.
Jest też aktywny na polu walki z rządem Donalda Tuska. W swoich mediach społecznościowych krytykuje rząd głównie za deficyt budżetowy. Niedawno w Radiu Zet przekonywał dziennikarza:
„Jeśli pan myśli, że z budżetem może być tak, że można wydawać wszystkie pieniądze, hulaj dusza i nie ma tam żadnych ograniczeń, rynki finansowe nigdy nie ukarzą takiego państwa, które ma dług na poziomie 65 proc., to niech pan popatrzy na historię gospodarczą ostatnich 10 lat”.
Co było dość czytelną sugestią, że możemy skończyć jak Grecja po kryzysie 2008 roku.
Morawiecki opublikował nawet spot o tym, że „deficyt grozy” to fakt. – Od pół roku tracimy prawie 8 tys. zł średnio na sekundę. Po 7 miesiącach tego roku deficyt budżetu wynosi już 156 mld zł. Grozi nam przekroczenie konstytucyjnego progu 60 proc. PKB. Po jego przekroczeniu Polska straci wiarygodność – przestrzegał lektor na nagraniu.
Były premier przez pięć lat kierował rządem i panował nad deficytem, mimo wysokich wydatków socjalnych, zatem w tej krytyce jest wiarygodny.
Zaoranie Mentzena
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
