Dron spadł na pole, tuż obok ruchliwej drogi, torów kolejowych i stacji, około trzysta metrów od najbliższych domów. Jednak większość mieszkańców Czosnówki, w której odnaleziono pierwszego z kilkunastu rosyjskich dronów, dowiedziała się o tym dopiero nad ranem. – W nocy cisza była, rano straż jechała i się przestraszyłam, że do mojego syna. Mąż od razu tam poszedł, ale okazało się, że dalej gdzieś pojechali. To nas obudziło, sąsiedzi też na szosę wyszli, ale nikt nic nie wiedział – opowiada jedna z mieszkanek. – Później siostra do mnie zadzwoniła, że w telewizji o nas mówią – dodaje.
– Żona to już wariacji dostaje, ja to się nie boję – stwierdza jej mąż.
– O siebie się nie boję, tylko o syna – tłumaczy kobieta. – On w wojsku jest, na poligon teraz pojechał.
Kolejny z mieszkańców opowiada, że przelatujące nad wsią samoloty słychać było około czwartej nad ranem.
– Na początku myślałem, że to pociąg, ale przelotów było kilka – relacjonuje. – Jest stres, że tak blisko to się stało. Nie wiadomo, czy to był przypadek, czy to się może powtórzyć. Nikt się tego nie spodziewał i niektórzy już zapasy robią. Widziałem w sklepie, jak zgrzewki wody biorą, olej i mąkę, ale trzeba być spokojnym – zaznacza.
Paniki wśród mieszkańców nie ma. „Więcej szumu jak problemu”
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
