Droga na skróty

Dodano:   /  Zmieniono: 
Referendum nie będzie. Posłowie zdecydowali, że o przyjęciu przez nasz kraj Traktatu Lizbońskiego zdecydują oni sami, a nie my w referendum. Powody? Premier nie wierzy, że ktokolwiek zrozumie ten trudny dokument, że ludziom będzie się chciało iść głosować. Inni politycy mówią także o oszczędnościach.
Dla mnie te argumenty są obraźliwe. Owszem traktat jest napisany trudnym, prawniczym językiem. Ale dokładnie takim samym napisano traktat o naszym wejściu do UE. I wtedy nie było wątpliwości, że należy obywateli spytać o to, czy chcą być w Unii, czy nie. Dziś nie powinno być inaczej. Zwłaszcza, że dokument daje więcej władzy obywatelom – chociażby przez inicjatywę ustawodawczą.

Frekwencja rzeczywiście jest problemem w Polsce. Ale czy to tylko wina samych Polaków? Kiedy ludzie nie wierzą, że coś mogą zmienić, to nie chce im się iść głosować. Kiedy mają jednak poczucie, że ich głos coś znaczy, to frekwencja rośnie – tak jak było w ostatnich wyborach. A przecież jak pokazują sondaże, Polacy bardziej ufają instytucjom unijnym niż polskim, są też największymi euroentuzjastami w UE. Dlaczego więc automatycznie zakładać, że nie interesuje ich przyszłość wspólnoty?

Wreszcie ostatni argument – oszczędności. Jakoś nie były problemem, gdy zdecydowano o wcześniejszych wyborach parlamentarnych, a to przecież większy wydatek. Wydaje się więc, że władze idą po prostu na łatwiznę. Nie będą musiały organizować kampanii informacyjnej i przekonywać o zaletach traktatu. Ale taka droga na skróty zupełnie zniechęca do udziału w życiu publicznym i przekonuje, że nasz głos w rzeczywistości nie ma znaczenia.