Związkowcy i obywatele

Związkowcy i obywatele

Dodano:   /  Zmieniono: 
Związkowcy z najważniejszych central znowu wzywają do strajku generalnego. W grudniu protestować mają kolejarze, hutnicy i stoczniowcy. Łatwo przewidzieć, jak będzie to wyglądać: stolica znów będzie sparaliżowana, na ulicach utworzą się gigantyczne korki, a wszyscy, którzy tego dnia akurat będą mieli coś do załatwienia w centrum będą kląć.
Dlaczego z powodu strajku hutników cierpieć ma przeciętny obywatel? I tak już dość cierpi, płacąc na nierentowne stocznie i utrzymując nierentowne kopalnie. Przeciętny obywatel, gdy jeździ państwowymi kolejami, wścieka się, że się spóźniają, że są głośne, brudne i niebezpieczne. Przeciętny obywatel wstydzi się, gdy widzi, jak wygląda z bliska Dworzec Centralny.
 
Po co przeciętny obywatel ma finansować nierentowne molochy? Jedyną receptą na tragiczną sytuację gospodarczą w nierentownych, państwowych sektorach gospodarczych jest prywatyzacja hut, fabryk i kolei. To radykalnie poprawiłoby ich sytuacje. Strajki znikną wówczas same z siebie, a część kopalni i hut zacznie przynosić zyski (i płacić podatki). Tego jednak nie chcą związki zawodowe. Ich szefowie boją się, że stracą wówczas pozycję i przywileje. Strajki nie są dla pracowników. - Hutnicy, stoczniowcy i górnicy na prywatyzacji mogą tylko zyskać lepsze warunki pracy. Strajki są dla szefów związków. To oni ich potrzebują, aby mieć narzędzie do szantażowania rządu, aby grozić i straszyć. Potrzebują ich, aby się liczyć w życiu społecznym. Oczywiście najbardziej na tym cierpi przeciętny obywatel.