"Kreml bada granice naszej wytrzymałości"

"Kreml bada granice naszej wytrzymałości"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zarzucając Polsce współpracę z Hitlerem Kreml sprawdza, jak daleko może się posunąć; to także próba relatywizowania sowieckiej historii - uważa Jan Malicki ze Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego (SEW UW). Jego zdaniem, odpowiedź powinna być raczej medialna i naukowa niż polityczna.
"Wydaje mi się, że jest to klasyczna dla moskiewskiej dyplomacji gra, rozpoznanie, jak daleko można się posunąć" - powiedział Malicki zastrzegając, że mówi o książce, której jeszcze nie zna.

Zdaniem dyrektora SEW UW te propagandowe działania są także próbą weryfikacji historii, poprzez stosowanie porównań i relatywizacji. "Mówi się: to prawda, że myśmy mordowali w Katyniu, ale wy zamordowaliście wcześniej więcej jeńców w 1920 roku; myśmy weszli w sojusz z Hitlerem, ale wy też zawieraliście sojusze; braliśmy udział w rozbiorze Europy, ale wy uczestniczyliście w rozbiorze Czechosłowacji" - wyliczał Malicki.

Przywołał przy tym dowcip o rabinie i kozie. "Najpierw rzuca się szalone tezy, a potem - kiedy Putin przestanie twierdzić, że Rosja nie brała udziału w sojuszu z Niemcami, że Polska była sojusznikiem Hitlera, kiedy przestanie zaprzeczać paktowi Ribbentrop-Mołotow - wszyscy będą uradowani" - powiedział.

Według Malickiego takich działań strony rosyjskiej nie można ignorować, jednak - zastrzegł - "nie można też wytaczać najcięższych dział i angażować premiera, żeby reagował na enuncjacje prasowe, choć wszyscy, którzy mają pojęcie o wolności prasy w Rosji, wiedzą, jaki jest wpływ polityki na media".

Zdaniem eksperta odpowiedź strony polskiej powinna być natury naukowej i publicystycznej i koncentrować się na Zachodzie, gdzie rosyjskie tezy mogą łatwiej zostać przyjęte. Malicki uważa, że Polacy nie dadzą sobie wmówić, że we wrześniu 1939 roku Polska była sojusznikiem Hitlera, ale warto przygotować się do obrony medialnej na Zachodzie, gdzie wiedza jest mała.

Dyrektor SEW UW uważa także, że konieczne jest wzmocnienie kontaktów z naukowcami i publicystami w Rosji, bo "nie wszyscy są wprzęgnięci w propagandowy rydwan Kremla". Zaznaczył też, że Polska dysponuje argumentem autentycznych dokumentów, m.in. mapą do układu Ribbentrop-Mołotow. Dodał, że potrzebne są także działania dyplomatyczne - ten temat powinno się poruszać na spotkaniach ambasadorów i premierów.

"Atak na Polskę ma wzmocnić Putina"

Rosja prowadzi propagandowy atak na Polskę, który ma wzmocnić słabnącą pozycję premiera Rosji Władimira Putina, budowaną na wrogości wobec obcych - oceniła dziennikarka, znawczyni Rosji Krystyna Kurczab-Redlich. Jej zdaniem ostatnie zarzuty dotyczące współpracy Polski z hitlerowskimi Niemcami mają zaostrzyć stosunki rosyjsko-polskie.

"Jaki jest cel? Wydaje się, że Kreml i pozycja Putina, który w Rosji ciągle jest wodzem, słabną. A wielkość Putina zawsze zasadzała się na wrogości do obcych, nie na pozytywnych emocjach i działaniach. Wypłynął na potwornej wojnie z Czeczenami, potem zaczął łowić szpiegów, żeby udowodnić, że Zachód nadal wykazuje złą wolę wobec Rosji. Mijają lata, trudno nakłonić Rosjan, zwłaszcza młodych, do wrogości wobec Stanów Zjednoczonych. Trzeba poszukać nowego zewnętrznego wroga" - tłumaczy Kurczab-Redlich.

Przypuszcza także, że Kreml sprawdza, "jaki można wymierzyć Polsce i Polakom policzek, aby to jeszcze spokojnie przyjęli".

Każda reakcja obróci się przeciwko Polsce

Według niej obecnie jakakolwiek reakcja na wypowiedzi i doniesienia z Rosji byłaby tłumaczona na niekorzyść Polski: łagodna zostałaby przyjęta ironicznie przez rosyjskie media, ostra mogłaby się skończyć odwołaniem przyjazdu Putina (który ma przyjechać do Gdańska 1 września na obchody z okazji 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej). "Do pierwszego września mamy związane ręce. Jesteśmy gospodarzami, którzy przyjmują gości" - dodała Kurczab-Redlich.

Gra starymi kartami

Książka "Sekrety polskiej polityki zagranicznej. 1935-45", którą 1 września ma zaprezentować Służba Wywiadu Wojskowego Rosji (SWR), to - jak powiedziała - stara fałszywka rosyjskich służb specjalnych.

Według niej już po obchodach rocznicy wybuchu wojny polscy przedstawiciele w Parlamencie Europejskim i dyplomaci powinni zacząć działać, "by uświadomić Zachodowi to, co się dzieje między Putinem a dzisiejszą Polską". "Musi być jasne, że stawianie nas w pozycji rusofobów jest błędem. Polacy nie darzą niechęcią Rosjan, lecz Kreml; należałoby raczej mówić o polonofobii Kremla" - dodała.

"Wiele możemy też zdziałać w świadomości Rosjan" - uważa Kurczab-Redlich. Przypomniała, że wszystkie podręczniki, które rzetelnie podchodziły do historii, zostały wycofane z użycia, a na autorów - Igora Dołuckiego i Aleksandra Kredra - rozpętano nagonkę.

SWR, która na 1 września zapowiedziała prezentację książki "Sekrety polskiej polityki zagranicznej. 1935-45", na swojej stronie internetowej przedstawia ministra spraw zagranicznych II RP Józefa Becka jako niemieckiego agenta, a premiera z lat 1943-44 Stanisława Mikołajczyka jako agenta brytyjskiego.

W książce "Sekrety polskiej polityki zagranicznej. 1935-45" mają się znaleźć "analizy polityki wewnętrznej i zagranicznej Polski, pisma polityczne i zapisy rozmów ambasadorów, raporty attaches wojskowych i wybór telegramów informacyjnych misji dyplomatycznych". Anonsując zbiór, SWR zarzuciła w czwartek Polsce, że jej przedwojenne władze "aktywnie współpracowały z hitlerowskimi Niemcami". Według SWR, Polska "nie odmówiłaby wspólnej wojny z Niemcami przeciwko ZSRR".

pap, em