Kosztowne ocalenie
Eksperci z CLO tłumaczą, że przy skali oparzeń występującej u górników wszyscy oni kwalifikują się do leczenia nowatorską metodą przeszczepu tkanek. - Będziemy musieli rozpocząć hodowlę u wszystkich pacjentów i przygotować ich do tego typu leczenia. To metoda o wiele lepsza niż tradycyjne przeszczepy jeśli chodzi o odległe skutki - powiedział dyrektor CLO dr Mariusz Nowak. Zaznaczył jednak, że procedura ta jest finansowana na podstawie indywidualnej zgody. - Mamy duże kłopoty, NFZ - choć trwają rozmowy na ten temat - nie ma tej procedury ujętej. Podobnie ministerstwo, gdzie są to procedury wysokospecjalistyczne. To nowa metoda leczenia, trzeba ją jakoś sfinansować - mówił dyrektor CLO.
Nowak wyjaśnił, że nie sposób określić jednostkowego kosztu takiego leczenia, ponieważ jego specyfika wobec każdego pacjenta jest inna. Sama hodowla i dokonanie przeszczepu to rząd 50-250 tys. zł. Koszty leczenia ciężko poparzonego pacjenta dochodzą czasem do 300-400 tys. zł. Wdrażając takie leczenie wobec ofiar piątkowej katastrofy, siemianowicka placówka poważnie się zadłuży.
Innego wyjścia nie ma
W leczeniu lżejszych oparzeń najczęściej stosuje się tzw. autologiczne przeszczepy naskórka. Metoda ta jednak nie może być stosowana w przypadku osób w ciężkim stanie, którzy mają oparzone znaczne powierzchnie ciała. Tymczasem takie obrażenia ma większość górników leżących w Siemianowicach. Dzięki działającej tam pracowni hodowli tkanek, lekarze mogą próbować pomóc poszkodowanym, pobierając od nich niewielki, parocentymetrowy fragment skóry. Hodowla pobranych z niego komórek trwa trzy, cztery tygodnie, w tym czasie pacjenci otrzymują opatrunki biologiczne - z banku tkanek.
Pracownia hodowli komórek i tkanek in vitro oraz bank tkanek działają w siemianowickim Centrum Leczenia Oparzeń od marca 2008 roku. To jedyny taki ośrodek w kraju, a także jeden z trzech - obok Warszawy i Bydgoszczy - banków skóry. Dotąd dokonano w Siemianowicach 10 takich przeszczepów.PAP, arb