Przyjaciel jak bank
Poseł wezwany przed komisję tłumaczył, że pożyczkę zaciągnął u "przyjaciela, z rodziny" i że oddał już pieniądze, bo wziął kredyt z banku. Nazwiska pożyczkodawcy jednak nie podał. Komisja zobowiązała posła, by na najbliższym posiedzeniu Sejmu złożył dodatkowe oświadczenie i wyjaśnił sprawę pożyczki - od kogo ją dostał, w jakim celu i na jaki procent.
Tajemniczy dobroczyńcaRaś nie chciał również ujawnić danych pożyczkodawcy dziennikarzom. W rozmowie z "Rzeczpospolitą" stwierdził tylko, że to "prawie kuzyn" i "bliski jak rodzina". Zaznaczał, że nie łączą ich żadne relacje biznesowe. – Sam mi te pieniądze zaproponował, kiedy pod koniec 2008 r. były problemy z kredytami, na roczny procent 6,2. Kiedy w lipcu bank dał mi kredyt na dobrych warunkach, w sumie 475 tys. zł, oddałem mu pożyczkę. Ujawnię wszystko w oświadczeniu – powiedział Raś.
"Rzeczpospolita", arb