Kropiwnicki: lewica chce mnie ukarać za wiarę

Kropiwnicki: lewica chce mnie ukarać za wiarę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zdaniem prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego nie ma powodów merytorycznych do przeprowadzenie referendum w sprawie odwołania go. Kropiwnicki uważa, że zasadniczym powodem ataku na niego jest jego światopogląd i to, iż Łódź jest centrum walki o dzień wolny w święto Trzech Króli.
Komisarz Wyborczy w Łodzi podpisał postanowienie zarządzające przeprowadzenie 17 stycznia referendum lokalnego w sprawie odwołania prezydenta Łodzi przed upływem kadencji. Od tego momentu rozpocznie się kampania referendalna. Wniosek o jego przeprowadzenie złożyli politycy lokalnego SLD dostarczając niemal 90 tys. podpisów poparcia - co najmniej 61 tys. podpisów było ważnych. Zarzucają oni Kropiwnickiemu m.in. paraliż komunikacyjny w mieście, brak strategii rozwoju, zwiększające się zadłużenie miasta oraz kosztowane podróże zagraniczne.

Kropiwnicki: o co chodzi?

Kropiwnicki uważa, że nie ma powodów merytorycznych do przeprowadzenie referendum. Jak mówił, nawet w tak trudnym roku jak obecny, 30 nowych inwestorów otworzyło swoje oddziały lub siedziby w Łodzi i na następny rok są już kolejne zgłoszenia. Przekonywał, że każdy kto przyjeżdża do miasta po latach jest zachwycony Łodzią i zmianami, które się tu dokonują. - Nie bardzo widzę powody, dla których miałoby się takie referendum odbyć, ale ono się odbędzie. Podpisów wystarczyło, referendum będzie i wobec powyższego należy przyjąć to z pokorą, należy przyjąć, że takie są prawa demokracji, o którą przez znaczną część swojego dorosłego życia walczyłem i za którą oddałem bardzo wiele w swoim życiu - powiedział Kropiwnicki.

"Zapłacę za moją wiarę"

Dodał, że pewnym paradoksem jest, że tej demokracji dzisiaj "nadużywają pogrobowcy tych, którzy kiedyś tę demokrację tłumili i za którą trzeba było wielu pokoleniom Polaków tak dużo płacić". - Zastanawiałem się skąd tyle tej agresji, czy tylko dlatego, że SLD i inne formacje lewicowe są już formacjami schodzącymi z naszej sceny politycznej i taki rozpaczliwy skok na zasadzie "trzeba się zderzyć z kimś ważnym, żeby zostać zauważonym". Może? - zastanawiał się prezydent Łodzi. Jednak po przeglądzie strony internetowej założonej przez organizatorów referendum, uznał, że powodem podstawowym, dla którego "został zaatakowany" jest to, iż Łódź jest centrum walki o dzień wolny w święto Trzech Króli. - Na stronach internetowych niemałą porcję zajmują też ataki na mój światopogląd i politykę jaką w ciągu tego urzędu prowadzę. Są tam ataki na niemal wszystkie działania, które powodowały, iż zniknął stereotyp czerwonej Łodzi. Jest to normalne, polskie, katolickie miasto. I myślę, że dla lewicy, która nie może tego darować, jest to zbyt duże wyzwanie - powiedział prezydent Łodzi. Przyznał, że jeżeli takie są powody "to jest to cena, którą gotów jest zapłacić".

Rozprawa z prezydentem

Inicjatorzy referendum - politycy SLD - zarzucają prezydentowi Łodzi m.in. paraliż komunikacyjny w mieście, brak strategii rozwoju, zwiększające się zadłużenie miasta oraz kosztowane podróże zagraniczne. Przewodniczący Klubu Radnych Lewicy Dariusz Joński mówił, że referendum to "rozprawa między mieszkańcami Łodzi a prezydentem". - Od samego początku mówiliśmy, że to nie partie polityczne będą decydowały o tym, czy prezydent będzie odwołany czy nie. Łodzianie są zdecydowani. Jedni uwielbiają prezydenta, a 90 procent go nienawidzi. Mieszkańcy Łodzi w pierwszym etapie bardzo licznie powiedzieli, że mają dość rządów prezydenta Kropiwnickiego. Liczę, że 150 tys. łodzian pójdzie na referendum i odda w nim swój glos - powiedział Joński.

PAP, arb