Przewodniczący jury, prof. Walery Pisarek podkreślił, że trzyosobowe jury nie miało wątpliwości, że praca prezydenta Jaworzna była najlepsza, choć nie bezbłędna. - Jest ona lepsza od pozostałych prac o tyle palców, ile mamy u jednej ręki. Jednak trzeba pamiętać, że błąd błędowi nierówny. Na przykład brak czy obecność łącznika w wyrazie miszmasz jest mniejszym błędem niż napisanie "zażywny" przez "rz". Sama liczba błędów nie świadczy jeszcze o stopniu umiejętności, raczej liczba plus jakość błędów - tłumaczył prof. Pisarek.
Laureat otrzymał grafikę autorstwa Andrzeja Pągowskiego. Dziękując zapewniał, że chyba żadna dotychczasowa nagroda w życiu nie ucieszyła go tak, jak zwycięstwo w dyktandzie. Prezydent Jaworzna należał do nielicznych piszących niedzielne dyktando samorządowców, którzy nie ukrywali, że starali się przygotować do klasówki. Dwa razy przeczytał słownik i "ściągę" umieszczoną w internecie. Ostatni raz - w niedzielę o godz. 5.30. - Pisząc to dyktando myślałem, że najpewniej moja babcia, która była polonistką, przewraca się w grobie oraz że chyba dobrze, iż moim warsztatem jest słowo mówione, a nie pisane. Targała mną również wątpliwość, że czas to straszliwie trudna konkurencja, z którą nie jesteśmy w stanie wygrać - mówił Silbert.
Paweł Silbert ma 47 lat. Prezydentem blisko 100-tysięcznego Jaworzna jest od 2002 roku. Jest bezpartyjny, kieruje Stowarzyszeniem Jaworzno Moje Miasto. Z wykształcenia jest ekonomistą o specjalności finanse. Ukończył też m.in. studia podyplomowe na Uniwersytecie Jagiellońskim w zakresie retoryki.
Największą wesołość uczestników tegorocznej imprezy wzbudziło zdanie: "złóż otóż kontusz tuż obok, bo przyprószony on gdzieniegdzie z rzadka ciemnooliwkowymi cętkami, i włóżże te czerwono pręgowane wzdłuż antycellulitisowe legginsy z lycry". Miłośnicy ortografii zmagali się też z pisownią takich zwrotów jak "fondue z mozzarelli i gorgonzoli, oryginalne sushi, puree z ratatui, a zwłaszcza kogel-mogel i rachatłukum". Była też "sztuka dell'arte", "półtrzecia kieliszka cabernet", "hajdamackie hajdawery", "dieta ekspres", "hocki-klocki" i "ochędóstwo".
Od kilku lat w organizacji ogólnopolskiego dyktanda pomagają pracownicy i studenci filologii polskiej Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. To dzięki nim możliwe jest sprawne przeprowadzenie konkursu i ogłoszenie jeszcze w tym samym dniu zwycięzcy narodowej klasówki. Także tym razem jedna grupa studentów czuwała nad prawidłowym, zgodnym z regulaminem, przebiegiem konkursu. Chodziło o to, by nikt z piszących nie korzystał z żadnych pomocy naukowych bądź urządzeń elektronicznych, by uczestnicy zmagań konkursowych nie porozumiewali się między sobą oraz nie opuszczali sali przed zebraniem prac.
Druga grupa studentów, liczniejsza od poprzedniej sprawdza dyktanda. Pracą tej grupy kieruje dr Danuta Krzyżyk z Uniwersytetu Śląskiego. Pierwszy zespół czyta wszystkie prace konkursowe, drugi czyta prace najlepsze, wyodrębnione w trakcie czytania pierwszego. Potem wyselekcjonowane teksty dyktand trafiają do jurorów. - Od szybkiej i sprawnej, ale jednocześnie rzetelnej i bezbłędnej pracy wszystkich zespołów zależy w dużej mierze los uczestników dyktanda. Do tej pory studenci z powierzonych im obowiązków wywiązywali się znakomicie - oceniła dr Krzyżyk.
Organizowane od 1987 r. w Katowicach Ogólnopolskie Dyktando to najstarsza i największa w Polsce popularna impreza promująca kulturę języka polskiego. Dotychczas napisało je ponad 51 tys. osób. W tym roku po raz pierwszy w zabawie wzięli udział internauci - za pośrednictwem radia i komunikatora internetowego Gadu-Gadu. Odczytywanie tekstu dyktanda było też transmitowane w radiu i telewizji.PRZECZYTAJ PEŁNY TEKST DYKTANDA
PAP, arb