Polska nie prowadzi polityki ustępstw wobec Białorusi

Polska nie prowadzi polityki ustępstw wobec Białorusi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wiceszef MSZ Andrzej Kremer zapewnił, że rząd nie prowadzi polityki ustępstw wobec Białorusi. Dodał, że Radosław Sikorski będzie rozmawiał w piątek z Siarhiejem Martynauem o środkach, jakie mogą być podjęte w związku z represjami wobec Polaków w tym kraju.
Spotkanie ministrów spraw zagranicznych Polski i Białorusi rozpocznie się w piątek przed południem w Pałacyku MSZ na ul. Foksal. Głównymi tematami rozmów obu szefów dyplomacji będzie sytuacja polskiej mniejszości na Białorusi, relacje Mińska z UE oraz współpraca gospodarcza. Ministrowie mają też podpisać w Warszawie umowę o małym ruchu granicznym.

Kilka dni przed przyjazdem Martynaua do Warszawy doszło do nasilenia represji władz białoruskich wobec przedstawicieli polskiej mniejszości. W poniedziałek władze białoruskie przejęły siłą Dom Polski w Iwieńcu. Tego dnia zatrzymano również siedmiu działaczy ZPB jadących do Iwieńca.

W czwartek podczas posiedzenia połączonych Komisji Spraw Zagranicznych i Łączności z Polakami za Granicą Kremer zgodził się z opiniami posłów, że w obliczu ostatnich wydarzeń na władze Białorusi trzeba pewien nacisk wywrzeć. "Będziemy poszukiwać takich środków, które dla władz białoruskich byłyby w miarę dolegliwe. I to będzie m.in. przedmiotem rozmowy ministra Sikorskiego w dniu jutrzejszym" - zaznaczył wiceminister.

Jak dodał, Polska zastanawia się działaniami, które mogą być dotliwe dla Białorusi na forum międzynarodowym, m.in. w relacjach z UE czy MFW. Przyznał jednak, że istnieje "nikła szansa" na wprowadzenie wobec Białorusi sankcji gospodarczych, ponieważ szereg państw UE jest zaangażowanych w interesy gospodarcze z Białorusią.

Wiceszef MSZ zwrócił uwagę, że w latach 2005-7 trwała mała wojna dyplomatyczna między Polską a Białorusią, która nie przyniosła żadnych efektów dla polskiej mniejszości. "Nie uważamy, aby podejmowanie decyzji o izolacji Białorusi ze strony polskiej przyniosło jakiś znaczący skutek dla poprawy sytuacji mniejszości" - podkreślał Kremer.

Obecny także na posiedzeniu komisji wiceminister spraw zagranicznych Jan Borkowski ocenił, że działania władz Białorusi są "nieprzyjazne, wrogie" wobec mniejszości polskiej, a tym samym wobec państwa polskiego. Apelował jednak do posłów, aby sprawa mniejszości polskiej na Białorusi nie stawała się tematów konfliktów między rządem a opozycją, gdyż wszyscy są zainteresowani dobrem naszych rodaków.

Posłowie PiS skrytykowali jednak politykę rządu wobec Białorusi. Antoni Macierewicz (PiS) zarzucił rządowi prowadzenie polityki ustępstw wobec tego kraju i pytał, jak daleko granice ustępstw zostaną przez stronę polską postawione. Także Adam Lipiński (PiS) przekonywał, że państwo polskie zostało ostatnimi działaniami władz Białorusi "obrażone", Polacy tam mieszkający "stracili już wszystko", a ich działalność została całkowicie sparaliżowana.

Dlatego - jak mówił - PiS chciało odwołania wizyty Martynaua. W tym samym czasie mają miejsce represje wobec działaczy Związku Polaków na Białorusi, w dniu, w którym przyjeżdża białoruski minister rozpoczyna się proces wobec działaczy - argumentował Lipiński. "To ja się pytam, czy te podstawowe normy dotyczące obrony honoru polskiej dyplomacji, polskiego państwa są zachowane? Ja uważam, że te normy zostały naruszone, zostaliśmy jako państwo polskie obrażeni" - podkreślił poseł.

Wiele emocji na posiedzeniu komisji wzbudził również fakt, że podczas wizyty Martynaua w Warszawie ma zostać podpisana umowa o małym ruchu granicznym z Białorusią. Posłowie PiS pytali, czy ceną, jaką musimy za to ponieść, są represje wobec polskiej mniejszości.

Ze zdaniem tym nie zgadzali się posłowie PO oraz strona rządowa. W ocenie Roberta Tyszkiewicza (PO), to będzie właśnie "konkretna pomoc dla naszych rodaków" na Białorusi. Także wiceszef MSZ Andrzej Kremer podkreślał, że będą tylko pozytywne efekty tej umowy. W jego ocenie, to de facto oznacza w jakimś sensie "erozję reżimu".

Przewodniczący sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą Marek Borowski (SdPl) zastanawiał się, czy ta umowa jest w ogóle na rękę rządowi Białorusi. "Być może (rząd białoruski) liczył na to, że w wyniku takiej prowokacji jak ta, która została zorganizowana, my nagle podejmiemy gwałtowne środki, a oni powiedzą: +dobrze, to Martynau nie przyjeżdża, to umowy nie ma, to dziękujemy, to się z tego wycofujemy+" - mówił Borowski.

Poinformował też, że w sobotę udaje się na Białoruś, aby spotkać się z szefową Związku Polaków na Białorusi (ZPB) Andżeliką Borys. Również posłowie obu komisji chcą w przyszłym tygodniu spotkać się w Warszawie z A.Borys, aby wysłuchać jej opinii na temat działań, które strona polska powinna podjąć w związku z zaostrzeniem represji wobec mniejszości polskiej na Białorusi.

Do udziału w przyszłotygodniowym posiedzeniu Prezydium Sejmu zaprosił w czwartek Andżelikę Borys marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Marszałek przekazał jej także zaproszenie do udziału we wspólnym posiedzeniu sejmowych i senackich komisji: Spraw Zagranicznych i Łączności z Polakami za Granicą.

"Obserwując wszystko, co tam się dzieje, metody działania, to właściwie każdemu z nas mówiąc kolokwialnie +nóż się w kieszeni otwiera+. Właściwie zaraz chciałoby się podjąć jakieś działania radykalne, dolegliwe, ja nie jestem od tego wolny. Ale nas wybrano po to, aby sprawy doprowadzać do jakiegoś w miarę pozytywnego końca i żeby to było skuteczne" - mówił na wspólnym posiedzeniu komisji Borowski.

Jego zdaniem, dziwne jest jednak to, że tuż przed wizytą białoruskiego ministra Siarhieja Martynaua w Polsce władze Białorusi dokonują tego rodzaju akcji. "To dość niespotykane" - przyznał.

W poniedziałek białoruska milicja zajęła Dom Polski w Iwieńcu, pozostający dotąd w rękach działaczy ZPB, którzy za szefową organizacji uważają Andżelikę Borys, a nie kierownictwo wspierane przez władze Białorusi. Jak relacjonował prezes Rady Naczelnej ZPB Andrzej Poczobut, milicja siłą wyciągała osoby znajdujące się w budynku, wobec starszych osób używano przemocy.

W środę ponad 300 osób wzięło udział w Grodnie w wiecu w obronie Domu Polskiego w Iwieńcu - powiedział PAP Poczobut. Sąd rejonowy w Wołożynie w poniedziałek ma podjąć decyzję, do kogo ma należeć Dom Polski w Iwieńcu. Według Poczobuta, rozprawa sądu ma "uprawomocnić przejęcie budynku" przez działaczy cieszących się poparciem Mińska i być może zadecydować o sądowym zakazie wstępu do budynku jego dotychczasowej dyrektorce Teresie Sobol. Wcześniej kierownictwo ZPB uznawane przez władze w Mińsku odwołało Sobol z funkcji prezesa iwienieckiego oddziału Związku Polaków.

Białoruskie władze nie uznają ZPB Andżeliki Borys, który przez Warszawę uważany jest za jedyny prawomocny. Dla Mińska legalny jest Związek Polaków kierowany obecnie przez Stanisława Siemaszkę. Do rozłamu doszło na zjeździe ZPB w marcu 2005 roku, na którym wybrano na prezes Andżelikę Borys.

PAP, mm