"Rzeczpospolita" nie musi przepraszać szefa ABW

"Rzeczpospolita" nie musi przepraszać szefa ABW

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Rzeczpospolita" nie musi przepraszać szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Krzysztofa Bondaryka za artykuł o sprawie jego brata, który był podejrzany w sprawie przemytu złota - orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie. Sąd nieprawomocnie oddalił pozew Bondaryka o ochronę dóbr osobistych wobec wydawcy "Rz", jej redaktora naczelnego i autora tekstu Cezarego Gmyza. Szef ABW ma też zwrócić pozwanym 1,5 tys. zł ich kosztów.
Uzasadnienie wyroku było niejawne. Bondaryk, który może odwołać się od wyroku, powiedział po rozprawie: - Nie komentuję wyroków sądów. Z kolei pełnomocnik pozwanych mec. Barbara Kondracka zwróciła uwagę, że osoby publiczne, a zwłaszcza szef służb specjalnych, powinny się kilka razy zastanowić nad racjonalnością wytaczania procesów dziennikarzom za stawiane przez nich pytania. - To dotyczy sfery wolności wypowiedzi i wiedzy o osobach publicznych - dodała.

W 2008 r. w artykule "Szef ABW i kłopoty jego brata" "Rz" napisała, że brat Bondaryka, współwłaściciel spółki Sandra, jest zamieszany w sprawę z połowy lat 90. przemytu 700 kilogramów złota z Belgii na Białoruś i do Obwodu Kaliningradzkiego. Według informatorów gazety - proceder nie byłby możliwe bez wsparcia służb specjalnych, a - jak przypominał autor - Bondaryk stał wtedy na czele delegatury UOP w Białymstoku.

Źródła gazety twierdziły też, że to m.in. Bondaryk stał za dymisją szefa Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku Krzysztofa Luksa, który nadzorował rozpracowywanie tej sprawy przez śledczych. Gazeta twierdziła, że ówczesny prokurator krajowy Marek Staszak planował pozostawić Luksa na stanowisku, ale inna była decyzja ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego. Ćwiąkalski zapewniał zaś, że konsultował swą "suwerenną decyzję" o odwołaniu Luksa ze Staszakiem i że Bondaryk nie interweniował w tej sprawie.

Bondaryk twierdzenia gazety uznał za "nieprawdziwe i naruszające dobra osobiste". Pozwał "Rz" za teksty o nim i jego bracie. Rzeczniczka ABW podawała wtedy, że szef ABW "nie zamierza w żaden sposób wykorzystywać kierowanej przez siebie Agencji dla celów prywatnych i w związku z tym Agencja nie będzie udzielać żadnych informacji na temat prywatnej sfery życia pana Krzysztofa Bondaryka, zaś dalsze informacje nt. podejmowanych kroków prawnych będą udzielane wyłącznie przez jego pełnomocników".

Trwa też inny proces sądowy wytoczony przez Bondaryka "Rz" za tekst, w którym niesłusznie - jego zdaniem - uznano, że umorzona sprawa wycieków tajnych danych od operatora GSM dotyczyła jego - a był w niej tylko świadkiem. Także ten proces toczy się w trybie niejawnym na wniosek pełnomocnika Bondaryka, mec. Pawła Graneckiego.

PAP, arb