Kaczyński odbija piłeczkę Lisickiemu. Katyńska gra Tuska i Putina

Kaczyński odbija piłeczkę Lisickiemu. Katyńska gra Tuska i Putina

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Forum
Prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział w środę, że sprawę katastrofy smoleńskiej będzie prowadził w ramach ruchu społecznego, a nie w ramach partii. Dodał, że prawdopodobieństwo katastrofy Tu-154 było większe przez katyńską grę Donalda Tuska i Władimira Putina.
Na stronach internetowych PiS pojawił się dalszy ciąg polemiki Jarosława Kaczyńskiego z redaktorem naczelnym "Rzeczpospolitej" Pawłem Lisickim. - Chcę - zamykając tę polemikę - jasno powiedzieć, że sprawę katastrofy smoleńskiej będę prowadził w ramach ruchu społecznego, a nie w ramach partii - napisał prezes PiS. - Nikt nie może mi zarzucić, że kiedykolwiek powiedziałem, iż nie będę tego czynić, choć rzeczywiście nie eksponowałem tego podczas kampanii wyborczej. Ale przecież nie raz i nie dwa mówiłem o tym, że wojna polsko-polska doprowadziła do tragedii, że chłopcy bawili się zapałkami - podkreślił.

Kaczyński dodał, że opowiadał się zawsze za bardziej zdecydowaną postawą rządu wobec śledztwa w sprawie katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem i za tym by - jak napisał - było ono "prowadzone do końca, zarówno w aspekcie odpowiedzialności moralnej oraz politycznej, jak i na poziomie wyjaśnienia rzeczywistych przyczyn katastrofy". - Na podstawie wiedzy, którą dzisiaj mamy, jedno wydaje się nie ulegać wątpliwości: załoga tego samolotu została wprowadzona w błąd - zaznaczył Kaczyński.

Zdaniem prezesa PiS tocząca się od 2005 roku "wielka kampania przeciwko prezydentowi, wzmocniona po wyborach 2007 roku nieustannym łamaniem przez rząd konstytucji i ustaw zwykłych (...) i zwieńczona wymierzoną w prezydenta własnego państwa katyńską grą Donalda Tuska z Władimirem Putinem, w oczywisty sposób obniżała bezpieczeństwo prezydenta i zwiększała prawdopodobieństwo katastrofy". - A zatem istnieją przesłanki, by mówić o odpowiedzialności moralnej i politycznej części polityków partii rządzącej, którzy w normalnie funkcjonującej demokracji musieliby zrezygnować z uprawiania polityki - uważa Kaczyński.

Prezes PiS wyjaśnia też stanowisko swojej partii w sprawie krzyża znajdującego się przed Pałacem Prezydenckim. - Nie myśmy stawiali krzyż, nie myśmy stworzyli tę grupę, która wokół krzyża stoi i jeśli znajdują się w niej członkowie PiS, to są oni nieliczni i występują tam jako osoby prywatne. W żadnym więc razie nie można akcji obrony krzyża uznać za nasze dzieło. Przypisywanie tego Prawu i Sprawiedliwości jest po prostu nadużyciem, chociaż oczywiście uważamy, że krzyż w tym miejscu jest jak najbardziej właściwy - zaznacza.

W swoim tekście Kaczyński nazywa Komorowskiego "rzeczywistym twórcą prezapateryzmu w Polsce". Jego zdaniem wypowiedź Komorowskiego w sprawie przeniesienia krzyża "dała asumpt do różnego rodzaju ataków, do różnego rodzaju działań, które pokazują kompromitującą twarz Warszawy i nikt, kto tę twarz widzi, nie powinien zapominać, że Platforma Obywatelska totalnie wygrywa wybory w więzieniach".

- Krótko rzecz ujmując: zapateryzm rzeczywiście w Polsce się pojawia, ale jego zwolenników, wrogów krzyża, ośmieliła wypowiedź urzędującego prezydenta Rzeczypospolitej. To on przecież dał sygnał, że można usuwać krzyże z przestrzeni publicznej - dodał.

Kaczyński napisał również, że bardzo by się cieszył, gdyby polska debata publiczna odbywała się w innej atmosferze. - Jeśli zaś chodzi o moje w niej uczestnictwo, to nigdy nie zniżyłem się do poziomu pana Niesiołowskiego, ani też się doń nawet nie zbliżyłem. Co nie znaczy, że czasem nie musiałem się do obowiązującego tonu troszkę dostosować - podkreślił.

PAP, ps