Nienawiść i rozsądek

Nienawiść i rozsądek

Dodano:   /  Zmieniono: 
Festiwal deklaracji dotyczących chęci oczyszczenia języka debaty publicznej i mediów z "mowy nienawiści" jest coraz większy. Każde ugrupowanie, każde stronnictwo, prawie każda gazeta i portal internetowy, stawiają sobie za cel wyjaśnienie co oznacza ów „język nienawiści” i zaproponowanie sposobu w jaki eskalację takiego języka można byłoby powstrzymać. Co chwila ktoś składa też petycję, uchwałę, deklarację lub chociażby solenną obietnicę poprawy. Tylko, że to do niczego nie prowadzi.
Prawo i Sprawiedliwość stworzyło tzw. deklarację łódzką, w nawiązaniu do morderstwa działacza tej partii, Marka Rosiaka. Deklaracja jest zbudowana w taki sposób, że po przeczytaniu jej można byłoby dojść do wniosku iż śmierć łódzkiego działacza jest wynikiem politycznej nagonki i niechęci do PiS. Dla autorów dokumentu nie ma znaczenia, że morderca przygotowywał zbrodnię od roku, w jego samochodzie znaleziono listę polityków z różnych partii, a on sam krążył po Polsce, a w dniu morderstwa był widziany pod biurem wicemarszałka Stefana Niesiołowskiego. To wszystko jest nieważne, bo chodzi o zawłaszczenie tragedii dla bieżącej polityki.

Szkoda, że Jarosław Kaczyński, który zapewne w dużej części jest autorem tego dokumentu, nie wziął pod uwagę, że nienawiść niejedno ma imię, a jej źródła leżą bardzo głęboko. Nienawiść w polskiej polityce nie zaczęła się od ataków na prezydenta Lecha Kaczyńskiego i nie ma tylko jednego wektora, skierowanego w stronę PiS. Postawienie sprawy w taki sposób, w jaki czyni to Jarosław Kaczyński, nie jest żadnym naprawianiem życia publicznego, ale dalszą eskalacją konfliktu. Doskonale pokazała to "AntyDeklaracja łódzka", dokument w formacie, szacie graficznej i idei nawiązujący do materiału PiS, ale pokazujący, że zasoby brutalnego języka i manipulacji po stronie Kaczyńskiego też są olbrzymie. Warto również przytoczyć badania jednej z instytucji badania opinii publicznej, które język nienawiści przypisują głównie PiS-owi. W ten sposób licytowanie się kto więcej razy użył "mowy nienawiści" może trwać dalej.

Wydaje się, że najlepszą drogą ograniczenia agresji w polityce byłoby... samoograniczenie polityków i mediów. Dyskusja w demokracji, spór, nawet kłótnia i agresja - są rzeczami normalnymi, pod warunkiem, że odbywają się w miejscach do tego przeznaczonych i w ramach ustanowionych w demokracji praw. Wszystkich obywateli ogranicza Konstytucja RP, prawa międzynarodowe, kodeksy prawa. Politycy mają swoje kodeksy etyczne i regulaminy, podobnie jest z mediami. Polska jest młodą, ale stabilną demokracją. Problemem jest nie to, że mamy niedostatek praw, norm i obyczaju politycznego, ale to, że nikt go nie przestrzega. Jeżeli naganne zachowania, słowa i postępowania byłyby tępione - ciśnienie polityczne i temperatura dyskusji uległyby zmniejszeniu. Inaczej, zamiast o ważnych sprawach bez końca możemy dyskutować o tym… jak ma wyglądać dyskusja. Ciągłe dyskusje o dyskusji są jednak nieco groteskowe.

Marek Rosiak nie zginął w wyniku przekroczenia granic debaty i granic wolności . Zginął w wyniku postrzału frustrata, który wyrzucił z siebie nienawiść do polityków jako takich. Celem Ryszarda C. mógł stać się dokładnie każdy.  Niestety nawet śmierć działacza PiS nie przyczyniła się do zrozumienia przez polskich polityków mechanizmów debaty politycznej. Tymczasem ciągłe oskarżanie drugiej strony o złą wolę, działanie na szkodę Polski i wszystkie inne grzechy może doprowadzić do chęci wyeliminowania strony przeciwnej konfliktu politycznego w imię obrony... demokracji. I to będzie właśnie koniec demokracji.