Piskorski: rząd chce grać w piłkę i dobrze się bawić. Tusk czyni cnotę z nicnierobienia

Piskorski: rząd chce grać w piłkę i dobrze się bawić. Tusk czyni cnotę z nicnierobienia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Paweł Piskorski (fot. Wprost) Źródło:Wprost
Jarosław Kaczyński usunął z partii Joannę Kluzik-Rostkowską i Elżbietę Jakubiak ponieważ chce znaleźć winnych spodziewanej klęski w wyborach samorządowych - tłumaczy lider Stronnictwa Demokratycznego Paweł Piskorski w rozmowie z "Polską The Times". Pytany o ocenę trzech lat rządu Donalda Tuska stwierdza, że ocenia gabinet na trójkę z minusem. - Rząd chciałby bez wysiłku przejść do kolejnej klasy, jak najwięcej grając w piłkę, i dobrze się bawić - uważa były polityk PO.
Piskorski uważa, że Kaczyński kieruje się obecnie nie tylko emocjami, ale również logiką swojego planu politycznego w ramach którego ustąpił z pola boju. - Wie, że nie wygra wyborów parlamentarnych w 2011 r. w taki sposób, żeby móc w Polsce rządzić. Nie ma partnerów, którzy chcieliby zawrzeć z nim koalicję. W związku z czym chce się zamknąć w twierdzy, przeczekać zły okres. Przy tego rodzaju oblężeniach zdarza się, że jest za mało miejsc w obleganej twierdzy, więc Jarosław Kaczyński środowisko najbardziej niepokorne wystawia za drzwi - wyjaśnia strategię prezesa PiS Piskorski. Dodaje, że Kaczyński świadomie rezygnuje z części elektoratu, do którego próbują odwołać się teraz twórcy stowarzyszenia "Polska jest najważniejsza".

Pytany o szanse stowarzyszenia Joanny Kluzik-Rostkowskiej Piskorski stwierdza, że na razie politycy tworzący tę organizację "wciąż stoją w rozkroku". - Nie mogą się zdecydować, czy są frakcją wewnątrz PiS, czy samodzielnym antypisowskim środowiskiem. Publicznie mówią o sobie: "My PiS". Kolejny tydzień takiej niepewności powoduje, że komentarze na ich temat zaczynają być drwiące, a nie poważne - stwierdza lider SD. Jednocześnie Piskorski nie zgadza się z opinią Hanny Gronkiewicz-Waltz, według której Kluzik-Rostkowska powinna przeczekać Jarosława Kaczyńskiego i powalczyć o władzę w PiS. - Być może pani Hanna Gronkiewicz-Waltz w ten freudowski sposób zdradza swoje pomysły: przeczekać Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego, by stanąć na czele PO jako główna gwiazda. Kluzik była z PiS wypychana. Podobnie jest w PO, gdzie osoby niezależne, które mogą zagrozić liderowi, w różny sposób są wyrzucane bądź wypychane. PO robi to jednak w białych rękawiczkach i bardziej kulturalnie niż PiS, który dokonuje tego z wdziękiem afrykańskiego słonia - tłumaczy Piskorski.

Według lidera SD Kluzik-Rostkowska ma szansę stworzyć odnoszącą sukcesy partię, ale "stworzenie i utrzymanie partii, która ma swoje struktury, biura, rozwiniętą sieć liderów, startujących i zagospodarowujących 41 okręgów w przyszłych wyborach parlamentarnych, to olbrzymie wyzwanie". - Takiego logistycznego zaplecza za tym ruchem w tej chwili nie widzę - zauważa Piskorski. I dodaje, że dla Kluzik-Rostkowskiej raczej nie będzie miejsca w PO. - Ludzie zrywający dziś z PiS chcieliby i porażki PO, więc politycznie ta droga jest niemożliwa. Zresztą i oni dla PO nie są specjalnie wartościowi. Gdyby Platforma chciała przyjąć ich jako zorganizowane środowisko, nie miałaby gwarancji, że z PO też by nie wyszli - uważa były polityk Platformy.


Pytany o trzecią rocznicę powstania rządu Donalda Tuska Piskorski stwierdza, że rząd stara się osiągać sukcesy jak najmniejszym kosztem. - Pamiętam moje rozmowy z Donaldem Tuskiem sprzed siedmiu-ośmiu lat, kiedy mówiliśmy, że czas po wstąpieniu Polski do Unii będzie najważniejszy i najważniejsze będzie to, kto wtedy będzie w Polsce rządził. Ten moment właśnie się dzieje. Wówczas Donald Tusk nie mógł nawet marzyć, że będzie rządzić. Teraz rządzi i zamiast wykorzystać ten wyjątkowy moment do odważnych kroków, czyni cnotę z nicnierobienia - ubolewa Piskorski. Lider SD poucza premiera, że "zmian i reform nie dokonuje się po to, żeby komuś schlebiać, tylko po to, żeby przyszłe pokolenia nie płaciły za nasze długi". - Rząd, który postuluje zrujnowanie OFE i całego systemu ubezpieczeniowego po to, aby sobie doraźnie w przyszłorocznym budżecie ulżyć, byłby rządem wstydu dla liberałów, którym to środowiskiem byliśmy od początku lat 90. Gdyby Donald Tusk zobaczył dziś siebie z początku lat 90., toby się za tę ewolucję, którą przeszedł, bardzo wstydził - uważa Piskorski.

- Tusk zachowuje się dziś jak cesarz Neron - stwierdza były polityk Platformy. Wyjaśnia, że Neron "gdy brakowało mu pieniędzy na uciechy i festiwale w Rzymie, sprzedawał zapasy zboża", podczas gdy "Donald Tusk po to, żeby sfinansować doraźne problemy, rozwala system ubezpieczeń". - To są sprawy długoterminowo szkodliwe. Do opinii publicznej jeszcze nie doszło, że za parę lat będziemy płacić za Donalda Tuska. Ludzie wolą jednak, żeby to on rządził, bo jest normalny i przewidywalny, niż Jarosław Kaczyński - tłumaczy lider SD.

arb, "Polska The Times"