Jest śledztwo w sprawie Komisji Majątkowej z polecenia SLD

Jest śledztwo w sprawie Komisji Majątkowej z polecenia SLD

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prokuratura Apelacyjna w Warszawie wszczęła w piątek śledztwo z zawiadomienia SLD wobec domniemanych przestępstw w Komisji Majątkowej. SLD chciał zbadania 20 lat działalności Komisji w sprawie zwrotu Kościołowi dóbr zagarniętych w PRL.
- Śledztwo wszczęto na podstawie m.in. analizy określonych dokumentów zebranych w postępowaniu sprawdzającym, które wskazywały na zasadność takiej decyzji - powiedział prok. Szymon Liszewski, naczelnik wydziału Prokuratury Apelacyjnej ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji (gdzie sprawa będzie prowadzona). Prokurator odmówił podania, jakie to materiały. Nie chciał też ujawnić, jakie konkretne działania planuje prokuratura. Liszewski poinformował, że roboczą podstawą prawną jest artykuł Kodeksu karnego, który przewiduje od roku do 10 lat więzienia dla tego, kto "w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem (znacznej wartości) za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub  niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania".

"Nasze własne śledztwo"

Prok. Liszewski podkreślił, że przy badaniu sprawy śledczy być może będą musieli brać pod uwagę przedawnienie - o ile stwierdzą, że  doszło do przestępstwa. Czas przedawnienia różnych przestępstw zależy od wysokości grożącej kary; te zagrożone najniższą karą przedawniają się już po 5 latach od ich popełnienia. - To nasze własne śledztwo, które nie pozostaje w bezpośrednim związku z  postępowaniami już toczonymi w sprawie Komisji - tak prok. Liszewski odpowiedział na pytanie, czy nie będzie kolizji z innymi śledztwami w sprawie domniemanych przestępstw członków komisji.

W czerwcu warszawska prokuratura postawiła zarzuty siedmiu osobom w sprawie nieprawidłowości przy przekazaniu zakonowi elżbietanek działki w stolicy przez Komisję. We wrześniu sąd w Gliwicach aresztował pełnomocnika instytucji kościelnych w Komisji Majątkowej Marka P. Prokuratura stawia mu cztery zarzuty: jeden dotyczy korumpowania osoby z komisji, trzy pozostałe - oszustw. Niedawno zarzut przyjęcia ponad 200 tys. zł łapówek od Marka P. usłyszał mec. Piotr P., pełnomocnik strony kościelnej w  Komisji (nie został on aresztowany, zrezygnował już z funkcji w  Komisji).

SLD: największa afera korupcyjna

Na początku października poseł Sławomir Kopyciński (SLD) złożył wniosek, według którego prokuratura powinna zbadać wszystkie postępowania Komisji. Poseł uważa, że  członkowie Komisji - orzekając ws. zwrotu Kościołowi majątku - wielokrotnie przekraczali uprawnienia i  poświadczali nieprawdę. - Wartość i wielkość przekazanego majątku niestety zmusza mnie do postawienia takiej smutnej tezy, że mamy w tej sprawie do czynienia z największą aferą korupcyjną w  historii Polski - powiedział polityk SLD.

Niedługo potem Kopyciński zapowiedział pozew sądowy przeciw sekretarzowi Konferencji Episkopatu Polski bp. Stanisławowi Budzikowi, jej rzecznikowi Józefowi Klochowi, a także samej Konferencji Episkopatu. Chodzi o słowa, jakie padły na konferencji prasowej KEP, gdy bp Budzik przekonywał, że podane przez Kopycińskiego sumy odszkodowań za mienie utracone w PRL przez Kościół są nieprawdzie. Kopyciński czuje się dotknięty zarzutem hierarchów o podawanie nieprawdy, prowadzenie walki z  Kościołem oraz stosowanie "stalinowskich metod".

Komisja działająca przy MSWiA na mocy ustawy z 1989 r., dotyczącej stosunków państwa i Kościoła, zajmuje się m.in. roszczeniami strony kościelnej ws. dóbr kościelnych bezprawnie zagarniętych w PRL. W zamian kościelne instytucje otrzymują rekompensaty, np. grunty. Komisja rozstrzygnęła ok. 2,8 tys. spraw; w części z nich nie osiągnięto porozumienia. Komisja ma do  rozpatrzenia jeszcze ok. 240 wniosków. Ale, według mediów, jeszcze w tym roku ma zakończyć prace. Komisja jest krytykowana m.in. za to, że większość jej decyzji zapadała bez konsultacji z samorządami czy zarządcami nieruchomości i bez możliwości odwołania się do sądu od jej werdyktu. Media donosiły też, że nie weryfikowano wycen gruntów przedstawianych przez rzeczoznawców Kościoła - miały być zaniżane.

zew, PAP