"Rząd uprawia samochwalstwo i prowokuje opozycję"

"Rząd uprawia samochwalstwo i prowokuje opozycję"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jarosław Kaczyński (fot. Wprost) Źródło:Wprost
Prezes PiS Jarosław Kaczyński skrytykował informację rządu w sprawie katastrofy smoleńskiej. Według niego, było to prowokowanie i oskarżanie opozycji oraz "samochwalstwo niemające żadnych podstaw". - Sprawa nie idzie do przodu - podsumował lider PiS.

- Uczestniczymy w posiedzeniu, które jest smutne nie tylko dlatego, że dotyczy tematu, który jest tragiczny, ale także dlatego, że dwa pierwsze wystąpienia miały charakter wyraźnie zamierzonej prowokacji. Chodziło o to, żeby doprowadzić do jakiejś bardzo ostrej reakcji ze strony PiS - ocenił Kaczyński, który miał na myśli wystąpienia premiera Donalda Tuska i szefa MSWiA Jerzego Millera. - Było tam więcej oskarżeń wobec opozycji niż czegokolwiek innego. Było samochwalstwo niemające żadnych podstaw - podkreślił Kaczyński.

Gdyby nie PiS...

- Mogę powiedzieć tak - gdyby nie działania Prawa i Sprawiedliwości to byłoby kontynuowane to, co powiedział naprawdę bardzo odległy od nas polityk, mianowicie Włodzimierz Cimoszewicz - ta katastrofa byłaby traktowana jak włamanie do garażu na Pradze - ubolewał Kaczyński. Postrzeganie katastrofy zmieniło się - jego zdaniem - tylko dzięki działaniom PiS i parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia tej katastrofy, któremu przewodniczy Antoni Macierewicz. - Także dzięki tym pochodom, które co miesiąc idą procesyjnie - dodał. - To wszystko jest straszliwie smutne, bo widać, że jeśli chodzi o Donalda Tuska, on się po prostu w najmniejszym stopniu nie zmienił. Jest interes partyjny, jego własny interes, nic poza tym - stwierdził Kaczyński.

Raport MAK? Zdezawuowany

Kaczyński odniósł się również do raportu MAK i do polskich uwag do tego dokumentu. - Mówienie, że polskie informacje, te tzw. uzupełnienia, to jest coś, co wzbogaca raport, to jest mówienie oczywistej nieprawdy. To, jak powiedziałem w Sejmie, raport całkowicie dezawuuje - ocenił. Przypomniał, że podstawą i główną tezą raportu MAK jest to, że Tu-154M lądował, "bo zostało to wymuszone przez gen. Błasika i najprawdopodobniej przez prezydenta". - A prawda, którą już dziś znamy, jest taka, że samolot lądował, nie tyle lądował, co podchodził do pozycji decyzyjnej, w ramach normalnej procedury, która jest wielokrotnie stosowana - tłumaczył Kaczyński. - I jeżeli samolot jest sprawny i wieża dobrze działa, nie wiąże się to z najmniejszym ryzykiem - dodał.

Tu-154M nie był sprawny?

- W tej chwili już wiadomo - samolot leciał, nie dostał odpowiednich informacji, dostał sygnał, że będzie sprowadzany, nawet była mowa o tym, że pas wolny. Schodził do wysokości decyzyjnej, na tej wysokości podjął decyzję odchodzenia, tyle że to nie było 100 metrów, tylko, zdaje się, 30 - mówił prezes PiS. Jego zdaniem Tu-154M "najwyraźniej po prostu nie reagował na bodźce, czyli nie był wcale - jak twierdzi MAK - sprawny". - I to jest to, co wiemy w tej chwili. A resztę: dlaczego samolot był wprowadzany w błąd, czy to było celowe, czy wynikało z jakiegoś nieprawdopodobnego wręcz bałaganu czy niesprawności, dlaczego samolot był niesprawny, dlaczego nie reagował na działania pilotów zmierzające do podniesienia go - tego jeszcze w tej chwili nie wiemy - powiedział. Jednocześnie podkreślił, że "bardzo potrzebna" byłaby pomoc międzynarodowa.

PAP, arb