Posłowie PiS mówili także o raporcie NIK, z którego wynika m.in., że przez opieszałość urzędników i cięcia budżetowe w Polsce opóźnia się realizacja kluczowych inwestycji przeciwpowodziowych. - NIK obnażyła z dużą drastycznością to, że państwo polskie, jego struktury rządowe i samorządowe, nie są absolutnie przygotowane do radzenia sobie w sytuacji klęski powodziowej przed, w trakcie, a także przy usuwaniu skutków powodzi - oceniła poseł Marzena Machałek. Według niej, nie są realizowane praktycznie żadne zabezpieczenia przeciwpowodziowe, brakuje także spójnego systemu zarządzania kryzysowego. - To mocno ujawniła sytuacja w Bogatyni. Zainteresowanie państwa sprawą Bogatyni skończyło się wraz z zainteresowaniem Bogatynią mediów - mówiła. Podkreśliła, że nie powstał rządowy plan odbudowy Bogatyni. - Mam raport od władz samorządowych na temat tego, co się dzieje w Bogatyni. Dziś wiem, że są ogromne problemy. Samo miasto poniosło straty na ponad 125 mln, 500 osób nie ma własnego dachu nad głową w dalszym ciągu - powiedziała, dodając, że nie jest także realizowana odbudowa koryta rzeki Miedzianki. - Państwo zostawia miasta, gminy, które uległy katastrofom powodziowym samym sobie i wraz z zanikiem zainteresowaniem mediów, kończy się zainteresowanie państwa - przekonywała posłanka.
Edward Siarka podkreślił, że polski rząd nie wyciągnął wniosków z zeszłorocznej powodzi. - Raport NIK po raz kolejny ujawnił, że nie wyciągamy wniosków z tego zdarzenia. Na Lubelszczyźnie okazało się, że organy administracji państwowej nie korzystają z podstawowego instrumentu, jaki dał Sejm, czyli ustawy o zarządzaniu kryzysowym - zaznaczył. Jak mówił, chodzi o plany pomocy i dozoru nad urządzeniami. - W związku ze zmianami ustawowymi zostały zlikwidowane przy zakładach melioracji gospodarstwa wodne i gospodarstwa pomocnicze. Okazało się, że de facto zwolniono wszystkich ludzi, którzy dozorowali urządzenia melioracyjne, przeciwpowodziowe i doglądali wałów przeciwpowodziowych - mówił.
pap, ps